Niezbyt często tak potężne wina wpadają mi do kieliszka. Może nie wpadają, bo to w sumie ciecz, a delikatnie uzupełniają kieliszek. Uwielbiam ten przyjemny widok, kiedy to wino jest powoli przelewane z dekantera. Patrzę na te etykiety i jestem absolutnie pewien, że mógłbym pijać takie wina każdego dnia. A jeśli nie każdego, to codziennie 😉

Wina były dwa i każde było wielkim winem… Co ciekawe, jestem fanem kultury włoskiej – od języka, poprzez sztukę, aż do kulinariów. Natomiast winiarsko nie czuję się tutaj zbyt mocno. Jeśli mam wybrać, zdecydowanie Puglia – Primitivo i Negroamaro lub Veneto z Amarone, Recioto czy ew. Valpolicella. Toskanię i Piemont raczej omijam. A tymczasem…

wieczór rozpoczęliśmy od Brunello di Montalcino Castello Banfi 2011. Mamy tutaj 100% szczepu Sangiovese a wino dojrzewa 2 lata w beczce i dodatkowo 1 rok w butelce. Ceglana barwa w kieliszku. Czerwona porzeczka, skórka migdała i niesamowicie przyjemna śliwka. Tanina mocna i naprawdę przyjemnie drapiąca język i podniebienie. Kwasowość zalicza wysokie poziomy. Czuć dostojeństwo wina – jest pełne, gładkie i dobrze skoncentrowane. Spodobała mi się w tym winie nuta tytoniu i dymu. Zdecydowanie pod mięsa i dojrzałe sery. Dla kogo to wino? Dla cierpliwych 😉 Ma ono w sobie co najmniej kilkunastoletni potencjał starzenia. Chciałbym spróbować ten rocznik za jakieś 5 lat. Wierzę, że okaże się być jeszcze bardziej złożonym i dostojnym

Drugim winem wieczoru było Marchesi di Barolo 2011. 100% Nebbiolo i 2 lata starzenia w beczce. Mamy nuty czerwonych owoców z dominującą porzeczką. Wspiera ją cynamon i tytoń. Usta są wyraziste, pełne i bardzo równe. Taką koncentrację mógłbym każdego wieczoru… Mocna kwasowość i garbnik. Pomimo znaków na niebie by połączyć z potrawą, znakomicie piło mi się je solo. Wino jest długie o owocowo-dymnym posmaku. Połącz z cięższymi mięsami, pieczeniami, dziczyzną i stekami, a odkryjesz poezję w najczystszej postaci. A jeśli nie masz ochoty otwierać tego wina od razu, spokojnie możesz zrobić to i za 8-10 lat. Wtedy będzie jeszcze lepsze – nie trzeba się spieszyć 🙂

Słowo podsumowania? Urządziłbym pikietę mającą na celu zmniejszenie akcyzy na import win oraz głoszącą hasła: „wina włoskie w Polsce, we włoskich cenach!”. Nie wiem czy wszyscy na to przystaną, ale jestem pewien, że ja byłbym bardzo zadowolony 🙂

Tagi: