O tym, że wino ma charakter integracyjny, pisałem już nie raz. We czwartek przekonałem się o tym ponownie. Podczas pobytu w Kościelisku gościliśmy naszych e-znajomych. Tzn. miałem okazję poznać się z Asią i Piotrkiem podczas Maratonu Warszawskiego w 2014 roku, ale ostatnie 5 lat to 100% social media, ze względu na różną szerokość geograficzną. Teraz nadarzyła się rewelacyjna okazja do spotkania: my Kościelisko, Piotrki przeciwne okolice Zakopanego. Bliżej już pewnie nie będzie…

O naszym spotkaniu i tematyce bardziej kulinarnej przeczytać możecie TUTAJ. Ja skupiam się na bardziej płynnej części spotkania 😉

Wakacje nie są sprzyjającym momentem na zakupy winiarskie – człowiek nigdy nie wie na co trafi. Wino w każdym sklepie się znajdzie, ale nie zawsze jest ono takie, że chce się o nim pisać na blogu czy nawet je nabyć. Z Faktorią Win miałem kontakt kilka temu i postanowiłem ponownie dać jej szansę. O zapodzianej butelce napisałem TUTAJ, tym razem poszliśmy w klimat Włoch, ze względu na wakacyjne plany naszych gości

Plan był prosty: wino i sery. Rozwiązanie proste, sprawdzone i smaczne 🙂 Po mojej stronie leżała część związana z cieczą i przyznam się, że śmiało mogłem nabyć trzecią butelkę 😉

Do opisywanej przez Olę pasty pomidorowej, jako pierwsze, podałem Nero Oro Appassimento 2017 (34,99zł). To wino, którego część owoców jest podsuszanych przed procesem fermentacji. Jednym z efektów tego zabiegu jest delikatna słodycz wina. Oprócz tego mamy sporo suszonych owoców (wiśnie czy śliwki) czy wanilii. Wino spodobało się degustowane samo w sobie, spodobało się także z pastą. Uff… 😉

Jak tylko okazało się, że pierwsza butelka się skończyła, podałem Lignum Vitis Frappato Shiraz 2017 (36,99zł). Gdyby był to shiraz z Australii, sugerowałbym mięsa. My mieliśmy połączenie frapatto i shiraz’a w sycylijskim wydaniu, stąd byłem spokojny o ten food pairing. Jakie doznania? Sporo dżemu wiśniowego połączonego z mleczną czekoladą, a całość wieńczą nuty pieprzu. Zagrało nie tylko z pastą, ale także i deską serów

Jak widać na zdjęciu, sery wspierane były oliwkami i suszonymi pomidorami. I oczywiście rozmową, która mogłaby trwać w nieskończoność, gdyby nie plany wędrówki naszych gości. No ale jak się planuje (i później realizuje!) Orlą Perć, to trzeba wstać w okolicach 4 rano

Jak widzicie, warto e-znajmość zamienić na real. Same plusy 😉

Tagi: ,