Miał być grill. Wszystko było już dograne, lokalizacja na nas czekała, dziewczyny wiedziały która co przynosi. Ja również stałem w blokach startowych z dwie butelkami. Grill to grill – nie ma to tamto 🙂

Ale grill się nie odbył! Tzn. odbył się, ale nie w plenerze. Całą niedzielę lało aż miło. W zasadzie lało niemiłosiernie… Imprezę trzeba było przenieść, bowiem chcieliśmy się spotkać. Tak więc znajomi wpadli do nas i to był naprawdę dobry ruch. Dlaczego? Bo dziewczyny wiedziały która co przynosi a ja również stałem w blokach startowych w dwiema butelkami. Grill to grill – nie ma to tamto. Nawet jak grillujemy w domu 🙂

Oprócz grillowanych warzyw mieliśmy jeszcze hummus. Nie ma go na zdjęciu – przyjmijmy, że się nie zmieścił w kadrze 😉 Bezpiecznym krokiem przejdźmy do win

Monte Janu Vermentino di Sardegna 2015

Na początku podałem Monte Janu Vermentino di Sardegna 2015. Trochę woskowe, nieco aromatów serowych, aby po chwili wyłoniła się pomarańcza z ananasem. Nos potrzebuje chwili, aby zaczął być bardziej przyjaznym dla degustujących. Usta są z lekką kwasowością i ponownie lekko tropikalne. Spodobała mi się lekka pikantność na końcu tego wina. Jakbym je opisał? Równe i przyjemne wino. Do sałatek, pod tematy morskie i sprawdziło się z grillowanymi warzywami

Verdicchio dei Castelli di Jesi Classico 2015

Drugie wino, to także biel z Włoch – Verdicchio dei Castelli di Jesi Classico 2015. Przyjemne, codzienne Verdicchio, które rozwija się w ustach. Trochę skórki cytryny i niezbyt słodkiego grejpfruta. Równe usta z ciekawym balansem. Ponownie pod owoce morza i sałatki. Chętnie spróbowałbym z grillowana rybą

Popołudnie zamieniło się w bardzo późny wieczór, wina się sprawdziły a o potrawach nie piszę. Tu wiadomo – jak Ola coś zrobi, to nawet nie ma kiedy fotki zrobić (vide hummus). Takie to dobre

Tagi: