Bordeaux. Pierwsza myśl: zupełnie nie wiem z czym mam do czynienia. Sam z siebie nie sięgam po ten region. Co zrobiłem? Zajrzałem na strony blogerów winiarskich i znalazłem nie do końca pozytywne wrażenia dotyczące tego wina. Chciałem uniknąć rozczarowania – przelałem wino do karafki. Natleniało się godzinę (tak, tak – 60 minut!). Dobrze mu to zrobiło

Nie jest to może takie Bordeaux, które omijam szerokim łukiem. Nie jestem fanem Cabernet Sauvignon czy Merlot, choć ostatnio „CS” mnie zaskoczył. Nie przepadam bowiem za bardzo mocno garbnikowymi winami, a do takich należą „bordoszczaki”. Tutaj jest nieco inaczej

Nos to czerwone owoce (zdecydowanie porzeczka), gorzka czekolada i dębina

Usta ponownie owocowe. Tanina ma średnią moc i skręca w stronę słabszej. Kwasowość niskie levele. W pewnym momencie usta mi gdzieś zanikły. Tak było pijąc to wino samo w sobie. Podane do wołowiny okazało się być ciekawszym. Pojawiła się fajna wanilia i aromat skórki migdała. Usta stały się dłuższe a garbnik wskoczył na wyższe piętro

Polecam solidnie natlenić oraz postawić obok cięższych mięs. Sprawdzi się do dziczyzny czy jagnięciny. U nas zagrało z indykiem i wspomnianą wołowiną

Tagi: