Kolejne Carmenere, z którym miałem okazję spotkać się pod koniec ubiegłego roku. Pokazało pazur, podobało mi się! Coś w tym jest, że jeśli Carmenere z Chile, to należy sięgać po te beczkowe. To dobra podpowiedź, bo w kieliszku znalazło się naprawdę fajne wino o czerwonej barwie, które śmiało przechodzi w rubin i granat

Nos szalenie owocowy. Aż chce się to wino ciągle wąchać! Są porzeczki, jest także jeżyna i jagoda

W ustach całość dopełnia pieprz, śliwka w czekoladzie i nuta tytoniu. Tanina jest miękka i przyjemna. Kwasowość zachęca do połączeń kulinarnych, choć uważam, że spokojnie można to wino pić samo w sobie. Spodobała mi się jego gładkość i pełność. Finisz jest owocowy i lekko pieprzny

Śmiało zestaw je z mięsami (także i drobiem) i pastami na bazie sosów pomidorowych. Osobiście chętnie spróbowałbym połączenia z jagnięciną

Warto je otworzyć ze 20 minut przed podaniem. Pisząc ten wpis żałuję, że nie przelałem tego wina do karafki. Jestem pewien że byłoby jeszcze fajniejsze!

Tagi: