Jak już niektórzy wiedzą, byłam niedawno w fabryce czekolady Wedla. Było to niesamowite przeżycie, którym dziś chciałabym się z Wami podzielić. Chciałabym przekazać Wam jak najwięcej z atmosfery tego miejsca, abyście i Wy mogli poczuć się tak, jakbyście tam byli. Opowiem też troszkę o tym, czego o czekoladzie się nauczyłam.
Na początek spotkaliśmy się w sali, w której przy słodyczach Wedla mogliśmy posłuchać o historii tego miejsca. O kolejnych pokoleniach genialnych szefów i właścicieli tej fabryki. O Janie Wedlu, który po odebraniu mu fabryki przychodził do pobliskiego parku, siadał na ławce i patrzył na swoje dzieło… Dobrze jest poznać historię miejsca, które się odwiedza 🙂
A potem się zaczęło… 🙂 Maestro czekolady, Janusz Profus, wprowadził nas do Pracowni Rarytasów. Musieliśmy się przygotować niemal jak do operacji: mycie i odkażanie rąk, specjalne fartuchy i czepki na głowę, większości przedmiotów nie wolno dotykać, wiele czynności wykonuje się w specjalnych rękawiczkach: foliowych lub bawełnianych. Czyli niezłe wrażenie już na wstępie 😉 Na szczęście nam pozwolono zabrać do Pracowni aparaty fotograficzne 🙂
Na początek dostaliśmy proste kolorowanki – jak w przedszkolu 🙂 Tylko zamiast kredek były worki cukiernicze z płynną czekoladą: białą i gorzką. W ten sposób pomalowaliśmy zajączki wielkanocne, które następnie zostały wypełnione mleczną czekoladą. Wiecie jak powstają takie czekoladowe figurki puste w środku? Potrzebne są dwie plastikowe foremki, które po złożeniu tworzą potrzebny kształt. Do jednej wlewa się czekoladę i przykrywa drugą formą, którą przymocowuje się na magnes. Następnie formy umieszcza się w takiej wirującej we wszystkie strony maszynie. Czekolada wystyga przy ściankach, a w środku jest pusto 🙂
Drugim stopniem trudności było samodzielne ozdobienie wielkich jajek wielkanocnych – już bez wyznaczonych konturów, każdy rysował co chciał. Wcale nie było to łatwe. Płynna czekolada nie zawsze chciała nas słuchać 😉 Na szczęście jajka zostały potem artystycznie wypełnione różnymi rodzajami czekolady i nabłyszczone, więc ostateczny efekt był bardzo interesujący.
Kolejny krok naszej czekoladowej edukacji, to ozdobienie torciku wedlowskiego o kształcie jajka. Wcześniej nabraliśmy już pewnej wprawy w ujarzmianiu czekolady płynącej z rękawów cukierniczych.
Zawsze przed rozpoczęciem pracy z nową porcją czekolady trzeba sprawdzić na roboczej powierzchni jak wypływa z rękawa. Świeżo nalana jest cieplejsza i płynie bardzo ochoczo, nieraz zbyt szybko jak dla mnie. Porcja, która już trochę wystygła, ma zwykle wylot zatkany zaschniętą czekoladą. Trzeba tą twardszą część wycisnąć gdzieś na bok. Jednak nie wyrzucamy takich próbnych kleksów z blatu roboczego – można je na nowo podgrzać i użyć!
Temperowanie czekolady
Najbardziej przydatną częścią do wykorzystania w domu był pokaz temperowania czekolady, czyli poprowadzenia czekolady przez odpowiednie temperatury, aby na koniec była błyszcząca i wspaniale rozpływała się na języku. Najpierw czekoladę trzeba roztopić. Są na to dwie metody: w kuchence mikrofalowej – koniecznie w kilku krokach, z mieszaniem szpatułką pomiędzy kolejnymi podgrzewaniami – lub w misce ustawionej na garnku z wrzątkiem. Miska nie powinna dotykać wody, a jeśli dotyka, to woda nie może wrzeć. Czekolada powinna zostać podgrzana do odpowiedniej temperatury. Można ją sprawdzić specjalnym termometrem lub… dotykając łyżką umoczoną w czekoladzie do miejsca gdzie dolna warga łączy się ze skórą. Podobnie jak mamy sprawdzają temperaturę potraw dla dzieci nalewając sobie kroplę na rękę. Przy pewnym doświadczeniu można ocenić temperaturę czekolady co do stopnia. Czekolada gorzka powinna zostać podgrzana do 45-50 stopni, mleczna do 40 stopni a biała do 35-40 stopni. Następnie czekoladę należy ostudzić do temperatury 30 stopni, jeśli jest to czekolada gorzka lub 28 stopni, jeśli pracujemy z czekoladą mleczną i do 26 stopni, jeśli mamy czekoladę białą. Na koniec czekoladę znowu trzeba podgrzać. Tym razem do 32 stopni czekoladę gorzką, a do 30 stopni czekoladę mleczną lub białą. Maestro chłodził czekoladę na marmurowym blacie, ale można ostudzić ją dorzucając kilka nie rozpuszczonych wcześniej kostek i mieszając. Cały czas trzeba uważać aby nie przegrzać czekolady, bo się spali oraz by nie dostała się do niej woda. Jeśli to się przydarzy, to czekolada nadaje się już tylko na nadzienie lub masę do ciasta, tortu itp. Pracę z czekoladą należy wykonywać w pomieszczeniu o temperaturze 18-21 stopni. Najlepiej użyć przynajmniej 300 g czekolady, bo przy mniejszej ilości trudno utrzymać wybraną temperaturę do pracy. Powodzenia! 🙂
Po lekcji temperowania mogliśmy już nadziać małe wielkanocne jajeczka. Maestro przygotował dla nas wspaniałe nadzienie orzechowe, którego niestety nie kupimy w sklepach, gdyż było bez alkoholu, czyli nie miało zbyt długiej przydatności do spożycia (alkohol świetnie konserwuje nadzienie). Jajeczka zniknęły zaraz po moim powrocie do domu i każdy domagał się dokładki 🙂 Na szczęście dostaliśmy też po trochę samego nadzienia.
I nie myślcie, że na tym koniec. Oprócz wszystkich słodkości, które sami przygotowaliśmy, dostaliśmy też duże torby z produktami Wedla oraz z książką Olgierda Budrewicza „Opowieść pachnąca czekoladą” – o historii Wedla. Wśród upominków nie zabrakło kilogramowej tabliczki czekolady Jedyna, która zapewne ma nas zachęcić do własnych eksperymentów z czekoladą. Ja jeszcze nie zdążyłam, ale bez wątpienia spróbuję 🙂
Dobiega końca moja czekoladowa opowieść, choć chciałabym, żeby trwała i trwała… Należy jeszcze dodać, że przedstawiciele Wedla zapewnili nas, że historia z Ptasim Mleczkiem „R” już się nie powtórzy. Na blogach i na portalach internetowych możecie używać określenia ptasie mleczko w stosunku do wyrobów własnych. Nie wolno Wam tylko sprzedawać własnego produktu pod tą nazwą, ale jestem przekonana, że nie macie takich planów 😉
Ps. A tak smakowały moje dzieła z Pracowni Rarytasów Klarze, Emilce i Łucji 🙂
Tagi: czekolada, Wedel
Olu, wspaniała przygoda! Zdjęcia Twoich Dziewczynek śliczne!
Ewelajna, rzeczywiście przygoda cudowna i bardzo liczę na więcej 🙂
Piękna przygoda:) a Córeczki masz cudowne:)
Jolu, dzięki 🙂
Byłaś w raju:) Bardzo ładnie Ci w tym wdzianku:)Może i u nas tak wystąpisz w którymś odcinku?:)
Aniu, nigdy-przenigdy! W tym czepku wyglądam strasznie. No, chyba, że chodzi Ci o to, że w takim czepku nagramy kolejny śmieszny film 😀
wielgachne te pisanki 😀 musialobyc naprawde sympatycznie, wiem, ze zazdrosc to brzydka cecha, ale zazdroszcze Ci tej przygody 😉
Tanroth, w tym wypadku zazdrość to całkiem zdrowy odruch. Też bym zazdrościła 🙂