Dawno nie pisałem nic o aktualnych treningach, ale wypadła mi druga połowa czerwca. Niestety, z mojej winy. Otóż jest jedno ćwiczenia rozciągające łydkę, które na mnie nie działa. Tzn. działa tak, że zamiast się rozciągnąć, to się niesamowicie spina i puchnie. I zamiast być w stanie biegać na następny dzień, nie pozwala swobodnie chodzić przez 3-4 dni. To ćwiczenie, to rozciąganie mięśnia brzuchatego na stopniu i obojętne, z jaką siłą to robię, zawsze mi mięsień puchnie

To właśnie przytrafiło mi się w końcówce czerwca. Odpoczynek trwał 6 dni, w ciągu których dwukrotnie zawitałem u przyjaciela, fizjoterapeuty. Jest niesamowity – zaczął od kręgosłupa i dzięki temu cała noga powoli robiła się „luźna”. Tzn. powróciła do swojego naturalnego stanu. A nim wróciłem do biegowego punktu wyjścia, minęły ze 3 tygodnie… Wiadomo, nie można wracać od razu do wcześniejszych obciążeń, aby znowu coś się nie przyplątało. W międzyczasie dobrowolnie oddałem krew, co również czułem na 2-3 treningach. I tak właśnie druga połowa czerwca i początek lipca był na spokojnie

IMG_6949

Zdecydowałem się także biegać jednak co 2 dni, aby w dni nie-biegowe, robić ćwiczenia siłowe i rozciągające. Tak więc spadła mi nieco częstotliwość treningów biegowych – w ciągu 14 dni, mam ich 7. Ale dla mnie ćwiczenia siłowe są szalenie istotne i pomocne – mocne nogi, to mniej bolesnych mięśni, urazów itp.

W dalszym ciągu przygotowuje się do Maratonu Warszawskiego, ale powoli widzę, że 3:45 jest mało realne. No chyba, że w ciągu 11 dni w Tatrach zrobię takie treningi (przede wszystkim „siłę”), że stanie się to możliwym

bnp soleus

W niedzielę, przy 25 stopniach Celsjusza, zrobiłem w Lesie Kabackim 15km BNP (bieg z narastającą prędkością) w solidnym tempie przyspieszając co kilka kilometrów. Fajny, wymagający trening – im dłużej się biegnie, tym bardziej człowiek zmęczony, a tu jeszcze każą przyspieszyć 🙂 Całość wyszła w prawie 1:20, czyli tempo 5:18/km. Zmęczony i zadowolony

po interwalach

Co teraz? Jakbym 30 lipca przytrzymał 20km w podobnym tempie i powtórzył to 27 sierpnia na dystansie 25km, to… myślę, że czas 3:52 na Maratonie Warszawskim jest do zrobienia. Wszystko kwestia treningów, braków przeciążeń i dobrego prowadzenia się. To ostatnie mnie trochę przeraża, bo musiałbym jeszcze bardziej zmniejszyć picie wina. A nie jest to łatwe… Na pewno w Tatrach, jak za każdym razem, zrobię sobie detoks. Jest dobra perspektywa 🙂

Tyle na obecną chwilę – 67 dni do maratonu

Tagi: , , , , ,