Często się słyszy, że komuś warto dać czas. Bo dorośnie, bo dojrzeje, bo nabierze istotnego doświadczenia. Słowem: stanie się lepszy czy ciekawszy. Tak samo jest z tym winem. Dlaczego o tym piszę? Bowiem miałem tutaj całą paletę odczuć. Różnych odczuć… W każdym razie eksploracja win węgierskich z Wino Tokaj w toku 🙂
Nos
Początkowo rozczarowanie. Duże rozczarowanie. „Ola, ten beczkowy Chardonnay nie pachnie!” (35zł) Kompletny brak nosa. Na szczęście z czasem wino się otworzyło. Pojawia się lekki cytrus i aromat słonych paluszków, aby za chwilę przejść w kruche ciasto i przyjemne nuty żółtego jabłka. Uff… jest lepiej 🙂
Usta
Na pewno są bardziej szczodre niż doznania zapachowe. Mamy agrest, nutę kwiatową i skórkę brzoskwini. Po jakimś czasie są herbatniki maślane, a samo wino staje się treściwsze i ciekawsze
Wino, jak na Chardonnay, ma wysoką kwasowość i koniecznie trzeba je natlenić. Otwórz ze 25 minut przed podaniem – jak widać powyżej, będzie tylko lepiej 🙂
Kuchnia
Osobiście to wino mnie nie porwało, bo nie ma tutaj za wiele beczki, ale spodoba się tym, którzy lubią mieć coś ponad podstawową wersję Chardonnay. Kulinarnie zagra z łososiem, tuńczykiem i daniami wegetariańskimi. Sprawdzi się z drobiem, a degustując je myślałem o risotto i indyku z ananasem
Tagi: potrawa do wina, Wino Tokaj
Zostaw komentarz