Długo nie piłem tego szczepu, odkąd przyjemniejszym dla mnie okazał się być szczep Chardonnay. Bo więcej cytrusów, bo bardziej maślane, bo gdzieś jakaś wanilia się pokaże… Aż któregoś razu będąc w supermarkecie, postanowiłem ponownie spróbować Sauvignon Blanc. Wybór padł na Argentynę i tak Santa Ana znalazła się w moim kieliszku. I to był dobry ruch
Sauvignon Blanc ma to do siebie, że większość potraw (do których oczywiście pasuje) do których się je poda, zyskuje na jakości. To tak, jakby potrawa została wyniesiona na wyższy poziom.
Jest to wino o żółtej barwie z jasnozielonymi refleksami. W nosie i ustach czuć cytrusy, ze zdecydowaną przewagą cytryny wspartej ananasem. Przyjemnie orzeźwiające a pijąc je w styczniu, przypomniało nam minione upalne lato…
Bardzo dobry wybór do ryb, drobiu, owoców morza czy jako aperitif. Mi towarzyszyło do mixu sałat z roszponką i oliwkami.
Pasujące potrawy: roszponka z awokado, cykorią i kabanosem, krewetki z pomidorami na grzankach, czarne tagliatelle z krewetkami i rabarbarem.
Tagi: potrawa do wina
Zostaw komentarz