Brand's Laira Shiraz 2012

Przykład wina, które staje się zdecydowane ciekawsze, po podaniu do posiłku. Próbując je w samo w sobie, rozczarowało mnie. Pierwsza myśl: nie warte 37 złotych… I choć nos ciekawie zapowiadał całość, to potem wino mi gdzieś uleciało

A nos przyjemny, trzeba mu to oddać. Mamy czerwone owoce, jest także pieprz. Po chwili pojawia się nuta wanilii (9 miesięcy beczki) i nieśmiałe kakao

Usta nie są jakoś zbytnio pełne, ale trzeba przyznać, że równe i z przyjemnym, długim, owocowym finiszem. Mamy suszona śliwkę i nuty pieprzne. Tanina, ciągle jesteśmy przy degustacji wina bez jedzenia, na niskim poziomie, podobnie jak kwasowość. Sera brie to wino nie uniosło! A powinno… Nie ma wyjścia, robiąc opis na blogu, trzeba to wino „zjechać” – tak pomyślałem

Tymczasem Ola woła na obiad. Chapsnąłem trochę dziecięcych kawałków podsmażonego indyka i… wino zmienia swoją postać! Czerwony owoc aż miło a pieprzność przypomina sobie, co to znaczy moc. Tanina i kwasowość wskakują na wyższe levele podkreślając charakter wina, które od razu staje się nieco pełniejsze

Jak widać, jeśli szukasz wyrazistego Shiraz’a do picia samego w sobie, to nie jest to właściwa butelka. Zastanawiam się czy etykieta zagra podana do klimatów grillowych. Otóż mam lekkie obawy. Wiadomo, grill to temat mocnych sosów i wyrazistych przypraw, a tego to wino może już nie unieść. Jeśli natomiast myślisz podać lekko podsmażony drób, jak my to zrobiliśmy, śmiało można po tę butelkę sięgnąć

Tagi: