Chyba powoli przekonuję się do Chianti, choć ogólnie nie jestem fanem win garbnikowych. Wolę delikatne, subtelne, cytrusowe – pewnie z tego powodu pijam przede wszystkim wina białe
Dodatkowo Chianti lubi dania, których nie jadamy zbyt często. Owszem, wieprzowina (m.in. schabowy), dziczyzna czy gulasze pojawiają się na naszym stole, ale nie tak często, jak warzywa czy dania kojarzące się z kuchnią włoską. Na szczęście Chianti lubi być podane do pasty z sosem pomidorowym czy pasty z sosem Bolognese. To nas uratowało 😉
Wspomniane Chianti podaliśmy do tortilli z sosem mięsnym i trafiliśmy w sedno. Miałem obawy, że to potężne i wyjątkowej jakości wino, zdominuje nasze danie. Na szczęście tak się nie stało
W kieliszku mamy piękną, rubinową barwę
W nosie wyczujemy aromaty wiśni, suszonej śliwki, mokrej ziemi, czekolady i owoców leśnych. Cudowna złożoność
Usta lekko słodkie, choć z odrobiną pieprzności. Całość taniczna i kwasowa, choć wspomniana taniczność nie jest tak wysoka, jak spodziewałem się po beczkowym Chianti. Finisz bardzo długi, ciepły i owocowy. Rewelacyjne wino – dobrze zbudowane, gładkie a przy tym miękkie
Dla mnie to jedno z takich win, których długo nie zapomnę i… kto wie, może zacznę sięgać po wina z Toskanii?
Tagi: potrawa do wina
Zostaw komentarz