Zawsze byłem pod wrażeniem filmowych bohaterów, którzy degustując jakieś wino, byli w stanie podać jego nazwę, rocznik, szczep czy winnicę. Byli też i tacy, którzy wyczuwali np. południowy stok, wraz z jego nachyleniem i porą zbiorów winogron. Wczoraj ja miałem okazję poczuć się jak „ktoś z filmu” 🙂 . Mój przyjaciel, Tomasz Blados, sommelier ze sklepu Wino i Jazz, zaprosił mnie na moje pierwsze blind tasting
Gdybym już na wstępie miał podsumować nasze spotkanie, to myślałem, że jest to łatwiejsze. Generalnie spodziewałem się, ze całość pójdzie mi łatwiej, choć na końcu degustacji „w ciemno” usłyszałem, że mogę być z siebie zadowolony
Wina były trzy. I już na wstępie mały sukces – po kolorze w kieliszku wydedukowałem, że są to wina białe. I nie pomyliłem się 😉 Dostałem dodatkowo wskazówkę, że będą to wina francuskie, oraz że nie ma w nich ani Chardonnay, ani Sauvignon Blanc. To spowodowało, że moje myśli powędrowały w kierunki Alzacji
Rozpoczynamy. Pierwszy kieliszek – kamienistość, delikatna gruszka, nuta miodu. Bukiet owocowo-mineralny. Lekka kwasowość… Pierwsze skojarzenie: Pinot Gris. Mam jednak nie wydawać końcowego werdyktu, tylko zapisywać odczucia smakowe. Na werdykt przyjdzie czas po degustacji ostatniego, trzeciego kieliszka. Zapisuję Pinot Gris
Drugi kieliszek – cytrusy, limonka. Nieco warzyw, jabłko. Duża kwasowość. Zapisałem nawet w notatniku, ze bliżej jest do Rieslinga, niż Gewurztraminera. Ale niepewność człowiek miał
Trzeci kieliszek – intensywny bukiet. Miód, gruszka. Po naprowadzeniu na owoce, wyczuwam liczi. Brak kwasowości. Usta oleiste, mniej szczodre niż nos. Pierwsze wrażenie – Gewurztraminer! Bez dwóch zdań. Ale kojarzy mi się też z Rieslingiem… I ponownie niepewność
W końcu przyszedł czas na werdykt. Tomek przeczytał mi szczepy typowe dla Alzacji, z których mam wybrać dopasowanie win. Odpadł Pinot Noir, bo to czerwone wino – zostało 6 szczepów. Sylvaner – chyba nie miałem nigdy z nim przyjemności. („nie znam się, to się wypowiem” – to mi się przypomniało 😉 ). Muscat odrzucam, bo nie czuję nigdzie aż takiej słodyczy. Niestety, Tomek pokazuje mi butelkę stająca na półce – Muscat Sec. Tak więc Muscat może być wytrawny… Nie ma łatwo
Finał konkursu zaczynam od trzeciego wina. Gewurztraminer. Trafiony – zatopiony!
Pierwsze, które wydało mi się Pinot Gris nazywam… Rieslingiem. Drugie, które kojarzyło mi się bardziej Riesling, niż Gewurztraminer, nazywam Pinot Gris. Tymczasem pierwsze, to… Pinot Gris, drugie Riesling
Natomiast, żeby nie było, że to była dla mnie degustacja bezrefleksyjna, mam kilka wniosków:
– pijać Rieslingi z całej gamy dostępnych. Zazwyczaj, z Olą, sięgamy po takie, które „piją się same”. Mam na myśli te słodsze butelki, z niskim poziomem alkoholu (6-9%). Czyli wybieramy lekkość i fajną słodycz. Mam postanowienie powrócić do tych bardziej wytrawnych
– popracować trochę nad swoją sensoryką, aby poszerzyć gamę aromatów. Jakaś wizyta w kwiaciarni, zakup różnych owoców dla doznań smakowych… Generalnie: iść szerzej
Ostatni wniosek taki, że chętnie bym wziął jeszcze udział w takiej inicjatywie. Super pomysł, rewelacyjny wieczór!
Na „do zobaczenia” dostaję wino do domu. Primitivo – chętnie, bo znam i lubię. Mówię czego się spodziewam: lekkiej słodyczy, owoców lasu, przyjemnej ziemistości… Tymczasem słyszę zadanie domowe: Janek, wyślij mi SMS z Twoimi odczuciami odnośnie tego Primitivo, oraz napisz co spowodowało, że w trakcie degustacji „w ciemno”, nigdy byś tego wina nie określił jako Primitivo
Podjąłem wyzwanie, ale o tym już w odrębnym wpisie…
Tagi: blind tasting, degustacja, potrawa do wina
Zostaw komentarz