W wielu kwestiach swojego życia lubię mieć wyznaczoną perspektywę. Nie chcę byście zrozumieli, że mam na myśli nieustające wyznaczanie sobie celów czy innych „kamieni milowych” w absolutnie każdym aspekcie życia. Pisząc to mam na myśli tematy biegowe. Lubię mieć cel do którego dążę i mieć coś co powoduje, że perspektywa pracy rysuje się w nieco jaśniejszych kolorach. Mówiąc inaczej, każdy mój cel ma swoją małą nagrodę. Skąd takie przemyślenia rodem z działu HR? 1 października biegłem swoje ostatnie zawody w sezonie
Grójecka Dycha to, jak sama nazwa wskazuje, bieg na dystansie 10km 🙂 Dobra trasa z łącznie 3-4 kilometrami lekko w dół (pierwsze dwa i ostatnie 1,5km). Nieco gorzej jest w środku trasy, kiedy to biegnie się pośród pól i terenów otwartych. Oprócz jednej prostej leciutko pod górkę, nie odczułem jakoś podbiegów, natomiast na otwartych przestrzeniach potrafiło powiać w twarz czy lekko z boku. Ratowałem się wtedy biegiem w grupce, ale trudno znaleźć osoby biegnące akurat takim tempem jak moje. Natomiast wg. mnie trasa na życiówkę. Aha, trafiliśmy z pogodą – słońce, okolice 12-14 stopni. Tutaj wszystko super
Sam bieg nie poszedł mi tak jak chciałem, ale na mecie byłem zadowolony z wyniku. Czułem, że dałem z siebie wszystko. I z tego, że to już koniec sezonu biegowego. Biegałem od połowy października 2016 roku i odczuwałem już przesyt biegania. Miałem już najzwyczajniej dość. Wracamy do biegu 🙂 Plan zakładał nową życiówkę, czyli okolice 47:30. Do 5-6km szło zgodnie z planem, potem trochę „siadłem”. Wyszło 48:03, czyli jakieś 40 sekund od życiówki i drugi wynik w życiu. Dobiegłem w dobrym, jak na moją aktualną formę, czasie. Mój przyjaciel, Tomek, też zaprzyjaźnił się z numerem 2 – był drugi w klasyfikacji open
Na wiele rzeczy patrzę perspektywicznie. BMW Półmaraton Praski w 1:49, Grójecka Dycha w 48 minut – jest perspektywa na wiosenny Półmaraton Warszawski. Tyle o bieganiu w tym wpisie 🙂
Po tym biegu nagrodą była butelka argentyńskiego wina – Melipal Malbec 2014. Mamy tutaj 12 miesięcy beczki francuskiej i aż 14,9% alkoholu. Od razu dodaję, że Ola otworzyła tę butelkę dobrą godzinę przed moim powrotem z Grójca. Chodziło o „przewietrzenie” wina z alkoholu. Jakie jest to wino? Mocne, pełne, solidne i bardzo chętne do współpracy w nosie i w ustach. Dojrzałe czerwone owoce, tytoń papierosowy i lekka przyprawa. Usta są pełne, gładkie i z mocną taniną trzymaną w ryzach. Nad całością dominuje wanilia i suszona śliwka. Długie i dobrze zbudowane wino dające wiele przyjemności. Kulinarnie pod cięższe mięsa w stylu wołowiny, dziczyzny czy jagnięciny. Z chęcią spróbowałbym z pasztetem z dziczyzny i z drobiem w sosie grzybowym
Tyle o bieganiu, tyle o tym winie. Jak widać, warto mieć perspektywę 🙂
Tagi: grojecka dycha, potrawa do wina
Zostaw komentarz