Mecz Liverpool’u przemilczę – porażka 1:3 z drużyną ze strefy spadkowej boli. Owszem, to aktualny, zupełnie bez formy, mistrz Anglii, ale… boli. Pozytywne wspomnienie z wieczora uratowały wina, które wraz z Mikołajem otworzyliśmy do meczu. Generalnie grałem „na wyjeździe, więc to Mikołaj je otwierał 🙂 Nie było to nasze pierwsze piłkarsko-winne spotkanie i na pewno będą kolejne
La Grange Castalides Icone 2014 – potężne wino o intensywnie rubinowej barwie. Szalenie mięsiste i pełne. Bardzo skoncentrowane i długie. Aromaty czarnych jagód połączonych z pieprznymi nutami. Choć nie lubię lukrecji, tak tutaj mi się jej nuty spodobały. W ustach do głosu dochodzą nuty tostów i mokrej ziemi. Złożone i bardzo przyjemne wino
Luccarelli Folle Primitivo di Manduria 2011 – przyjemność w największej postaci. Rewelacja! W kieliszku wino o ciemnej purpurze wpadającej w granat. Dominują aromaty owoców leśnych i ciemnej czekolady. Po chwili pojawia się suszona śliwka. Takie doznania lubimy 🙂 W ustach dochodzą nuty przypraw oraz lekko nadpalonego drewna. Całość jest gęsta i dobrze zbudowana. Długi finisz o smaku owoców lasu z delikatnie słodkim posmaku. Tanina jest miękka i na przyjemnym poziomie. Super wino!
Czego żałuję? Że Liverpool zagrał bez pomysłu i bez wykończenia – w ich grze nie było przyjemnego poziomu 🙁
Tagi: potrawa do wina
Zostaw komentarz