Miałem iść pobiegać, ale byłem tak śpiący, że zdecydowałem się na ćwiczenia w domu, aby wzmocnić dającą o sobie znać łydkę. I dobrze się stało, bowiem z czystym sumieniem mogłem otworzyć butelkę, którą otrzymałem jako prezent. Winezja, już teraz dziękuję za przyjemną przesyłkę 🙂
O tym, że Carmenere jest jednym z fajniejszych szczepów nie muszę pisać. Generalnie odpowiadają mi także ciepłe klimaty, a takie zapewnia Chile. I jak tu nie chcieć rzucić wszystkiego i nie przenieść się tam na stałe 😉
Nos
Pierwsza moja myśl po otwarciu – zaraz, czy wącham jakiegoś Caberneta!? Po chwili jednak wszystko wróciło już do normy. Są owoce, dzięki którym sięgam po szczep Carmenere. Tak więc mamy maliny, jeżyny, po chwili wyłania się przyjemny dżem śliwkowy – to pewnie beczka (9 miesięcy) daje o sobie znać
Usta
Ponownie wspomniane owoce, które dodatkowo wspiera zielony pieprz. Całość dopełnia niesamowicie przyjemna nuta dymu. To taki dym, który kojarzy mi się z zimowymi wieczorami w Zakopanem, kiedy to wszyscy już palą w swoich piecach. Albo z mocno dymną, torfową whisky. Te dymne aromaty, zawarte w tym winie, są wręcz rewelacyjne!!! Jestem pod wrażeniem, bo pomimo starzenia w beczce dębowej, wino zakwalifikowałbym do tych… lżejszych
Oprócz tego, że to wino jest przyjemnie owocowe i serwuje nam fajną beczkę, należy wspomnieć o niskiej kwasowości, miękkiej (i lekkiej) taninie oraz o długim finiszu. Super pije się je samo w sobie i w życiu bym nie pomyślał, że ma tak fajną cenę (39,99zł). Spodziewałem się tutaj okolic 60 złotych. Naprawdę jestem pod wrażeniem
Kuchnia
Carmenere, jak to Carmenere, sprawdzi się z mięsami w cięzkich sosach i makaronami, w których mięso odgrywać będzie istotną rolę. Producent zachęca do podania z łososiem, a także z parmezanem. Nie ukrywam, że chętnie spróbowałbym połączyć je z pastą bolońską posypaną wspomnianym parmezanem
Bardzo fajne wino. Może naprawdę warto przenieść się do Chile…
Tagi: potrawa do wina, winezja
Zostaw komentarz