Po byku, wszak to „Bycza Krew”! A wino degustujemy dzięki prezentowi otrzymanemu od Lidla – mają aktualnie ofertę win węgierskich, z którą się zapoznajemy. „TiTi” Oli się podoba, mi także. Aż zatęskniłem za mięsem…
W nosie czerwony owoc z przewagą wiśni. Jest także porzeczka, delikatnie czuć papryczkę. Pokazuje się pieprz, który jeszcze mocniej uwydatnia się w ustach
Usta jakby nieśmiałe, z czasem stają się coraz bardziej chętne do odkrycia się. Solidny garbnik, duża kwasowość. Czuć przyjemną i dyskretną wanilię. Ciepły, owocowy finisz
Bardzo fajne wino. Nawet się nie spodziewałem, że mi się spodoba. Ale to chyba to uprzedzenie, a priori, do win węgierskich. Pozytywny zaskok, jak to dziś mawia młodzież
27,99zł, które warto wydać poszukując wina do mięs. Degustując to wino, przypomniała mi się pieczona kaczka, którą piekł mój tata…
Warto mieć wspomnienia, warto sięgnąć po to wino
Tagi: potrawa do wina
Zostaw komentarz