Jem 2 razy więcej, chodzę zmęczony i zaczynam sięgać po cięższe wina. Zaczynają dominować wyraziste czerwienie, myślami jestem przy cięższych mięsach i zawiesistych sosach. Mięs i sosów w domu nikt nie podaje, wino mogę nalać sobie samemu 🙂 Ostatnie dwie czerwone etykiety to malbec – jeden z Argentyny, drugi z Chile. Generalnie Ameryka Południowa

PASCUAL TOSO MALBEC 2016

Pierwszy malbec otwarty tej zimy (wiem, ona dopiero będzie za tydzień 🙂 ) pochodził z Argentyny. Pascual Toso Malbec 2016 to taki codzienny malbec. Absolutnie nie deprecjonuję jego wartości, ale trochę zabrakło mi ciała. Mamy owoc wsparty lekką pikantnością i ziemistością. Ale gdyby tego ciała mogłoby być więcej… Z drugiej strony to rocznik 2016 i wino nie jest beczkowe. W kieliszku odnajdziemy aromaty jeżyn, wanilii i fiołków. Z czasem pojawia się kawa. W ustach tanina jest miękka, kwasowość nie doprasza się połączenia z potrawą. Wino w sam raz do sączenia w przyjemne popołudnie. Kulinarnie pod mięsa w niezbyt mocnych sosach i pod pastę bolońską. Tylko nie może być za tłusta. Gdyby ktoś szukał mocnego, wyrazistego wina od tego producenta, to polecam malbec level wyżej – beczka naprawdę robi tutaj dobrą robotę

Casas Patronales Malbec Reserva Maucho 2013

Drugi malbec to Casas Patronales Malbec Reserva Maucho 2013. Chile – znam, lubię. Z tym producentem miałem już kilka udanych spotkań 🙂 Pierwsze wrażenie dotyczące tego wina nie było najlepsze. Za płaskie, za mało mięsiste, ale… wystarczyło odczekać 20 minut i wino wskoczyło na swoją trajektorię. Stało się wyraziste i treściwsze. W kieliszku mamy aromaty wiśni, czereśni i fiołków. Gdzieś w tle śliwka węgierka, dym z ogniska i mokry tytoń. W ustach dochodzi dżem z winogron i nuty mlecznej czekolady. Przy tym winie można postawić nieco cięższe sosy mięsne i powinno dać radę

Zima idzie – czuję, że malbec będzie jednym z dominujących szczepów tej zimy 🙂

Tagi: ,