11 godzin solidnego marszu w Górach Świętokrzyskich. Nawet więcej, bo dokładnie wyszło 11h35. Zastanawialiśmy się z Mikołajem ile czasu przeznaczyliśmy na krótkie odpoczynki w trakcie. Uważamy, że nie było ich więcej niż 1,5 godziny. Nie chcę gdybać czy to dużo czy też nie – dziś mamy środę i w dalszym ciągu czuję lekkie „zmulenie” sobotnią wędrówką

Góry Świętokrzyskie

To moja kolejna obecność w tym miejscu. Spędziłem z Olą naszą szóstą podróż poślubną, wędrowaliśmy ze Świętej Katarzyny na Święty Krzyż (raz nawet w ładnym tempie) i miałem okazję bić rekordy z Mikołajem. Jak widać, się działo 🙂

Jak było teraz? Zrealizowaliśmy plan naszej wędrówki – 43km solidnego marszu (1000 metrów w górę i tyle samo w dół). Skąd ta solidność? Otóż mapa z realnymi czasami pokazywała nam nieco ponad 13 godzin marszu. Sporo jak na to, że dzien nie jest jeszcze tak długi, jak w środku lata. Potraktowaliśmy to poważnie i z domu wyszliśmy o 7 rano. Mgliście, słońca nie widać, ale… za to humory dopisują 🙂 Być może nie spodziewałem sie bólu nóg, który przyjdzie za 8-9 godzin. I przyszedł…

Jak sama trasa? Były gołoborza

przecieraliśmy także szlak, bo ścinka drzew uniemożliwiała swobodne poruszanie się po szlaku

Całość na szczęście rekompensowały widoczki i mijana przez nas roślinność

Święty Krzyż

Kluczowym miejscem naszej wędrówki był Święty Krzyż. Nie był to idealny środek wyprawy (raczej 3/4 całości), ale wiedzieliśmy, że tam zrobiny główny odpoczynek i zjemy obiad. Słowem: stamtąd było bliżej domu niż dalej 🙂

Powiem Wam, że po 8 godzinach marszu, zupa pomidorowa smakuje wyśmienicie

Łagów

Po 11,5 godziny dotarliśmy do domu. Nie ukrywam, że dostałem w kość. Już po godzinie naszego marszu czułem miękkie nogi, więc od razu przykleiłem się do jednej z trzech butelek z wodą i równie szybko uszczupliłem swoje zapasy bananów i batonów czekoladowych. Pomogło, wszystko ponownie zaczęło grać, choć w perspektywie całodziennego marszu, lekko mnie to przestraszyło. Tydzień w łóżku robi jednak swoje…

Gdzie mieszkaliśmy? W Łagowie

Obaj byliśmy pod wrażeniem odrestaurowanego rynku głównego

Sonsierra Crianza 2013

Sonsierra Crianza 2013

Częścią wyjazdu było wino. Wino i kolacja, którą to przygotował Mikołaj. Energię uzupełnialiśmy pastą w sosie bolońskim, do której podałem tę oto etykietę. Mamy tutaj czerwoną porzeczkę wspartą ciemnymi owocami. Beczka nie jest nachalna i daje o sobie znać nutami mokki i wanilii. Usta są okrągłe i przyjemne. Tanina raczej z tych mocnych, kwasowość skieruje nas myślami do połączenia z posiłkiem. Przyjemne wino w przyjemnej cenie (33zł, ViniTeranio). Sprawdzi się z pastami na bazie czerwonych sosów, mięsami w np. grzybowych sosach. I z klasycznym hamburgerem

Chęciny

Niedziela już na spokojnie. Mieszkaliśmy daleko od szlaku z pagórkami (1,5h w jedna stronę), tak więc postanowiliśmy odwiedzić Chęciny. Obaj byliśmy tam pierwszy raz. Jak było? Niech najlepszą rekomendacją będzie moja chęć do odwiedzania zamków w Polsce. Wierzę, że zdjęcia oddadzą mój zachwyt tym miejscem

Plany

Co teraz? Z Mikołajem myślimy wybrać się szlakiem Orlich Gniazd. Wrzesień. Z nieco większym plecakiem, aby nie musieć wracać do miejsca wyjścia na szlak – chcemy kierować się z okolic Krakowa w stronę Częstochowy. Wierzę, że się uda

Mikos – super wyjazd, dziękuję za wspólny czas 🙂

Tagi: