Nadal biegam i mam z tego coraz większą frajdę. Prawie od początku czułam uwalniające się endorfiny i dobry nastrój podczas biegania i po nim. Teraz dodatkowo zaczynam się bawić bieganiem, jego różnorodnymi treningami. Zabawa jest tym lepsza, im wyraźniej widać poprawę mojej formy biegowej, po stosowaniu różnych rodzajów treningów, a w szczególności podbiegów.

Bieganie z podbiegami w Lublinie

W Lublinie większość tras zawiera podbiegi

Tak, wiem: jeśli dopiero zaczynasz przygodę z bieganiem, to chcesz biegać jednostajnym, niezbyt szybkim tempem, bez nagłego przyspieszania oraz bez podbiegania pod górkę. Na początku kręci nas w bieganiu głównie dystans jaki jesteśmy w stanie pokonać bez zatrzymywania. I ja tak miałam i nie chciałam nic zmieniać. Bałam się, że ciężki trening mnie zniechęci, albo że nabawię się kontuzji. Ale kto powiedział, że szybkie przebieżki czy podbiegi muszą być od razu katorżnicze i zwalające z nóg?

W końcu posłuchałam Janka i zaczęłam biegać wg rozpisanego przez niego planu. Raz w tygodniu na koniec treningu kilka szybszych 60-metrowych przebieżek. Raz w tygodniu kilka 80-metrowych podbiegów – żwawo, ale nie na najwyższych obrotach. Jaki mam efekt? W pierwszych dwóch tygodniach nie zwróciłam uwagi na zmiany, choć może od razu były.

Bieganie - podbiegi

Podbiegi w deszczu i gradzie, aż obiektyw zaparował

Moje myślenie zmieniło się dopiero kiedy pobiegałam w czasie ferii w Lublinie. A Lublin, jak wiadomo, leży na Wyżynie Lubelskiej. Oznacza to, że trudno znaleźć prostą trasę kilkukilometrową. Gdzie nie pobiegniesz, tam zaraz będzie z górki i pod górkę. Tym sposobem, czy chciałam, czy nie, miałam przez ten jeden tydzień trzy treningi pod rząd z podbiegami. Bardziej lub mniej stromymi, dłuższymi lub krótszymi. Dodatkowo, biegowo nakręciło mnie wspólne bieganie z Karoliną z bloga Sto kolorów kuchni. Nie katowałam się jednak, biegnąc pod górkę zwalniałam. I w czasie pobytu w Lublinie nie miałam poczucia, że dokonałam jakiegoś przełomu.

Bieganie w Lublinie z Karoliną

Bieganie z Karoliną, podbiegi w Parku Saskim w Lublinie

Po powrocie do Warszawy okazało się, że bez nadmiernego wysiłku, na zwykłym treningu, osiągnęłam prawie swój rekord życiowy z zawodów na 5 km. Tydzień później w ramach swojego szybkiego treningu (WB2) pobiegłam w zawodach Parkrun i znowu biegło mi się szybko i lekko, blisko życiowego rekordu, a jednocześnie nawet mi oddech nie przeszedł do głośnej fazy. Dzięki temu osobiście doświadczyłam jak działają podbiegi. Teraz już rozumiem i sama z siebie pilnuję, aby w każdym tygodniu podbiegać pod górkę. Z górki lepiej maszerować, aby nie nabawić się kontuzji.

W niedzielę za tydzień planuję pobiec w zawodach Tropem Wilczym, na 5 km. Mam nadzieję, że plan treningowy ułożony przez Janka zadziała i złamię wreszcie magiczne 30 minut. Trzymajcie kciuki!