Spóźnione, ale szczere – tak zwykle piszę komuś, kto miał swoje święto, a ja nie do końca się zorientowałem, pamiętałem. Dziś właśnie taki wpis – spóźniony, ale szczery. Działo się naprawdę wiele, na czym trochę ucierpiało bieganie (i blog), ale za to zyskała rodzina i kwestia ducha

Kwiecień. Bez planowanych życiówek

Nie ma łatwo złapać motywację mając świadomość, że wykonało się to, co się założyło. Miała być życiówka w Półmaratonie Warszawskim i była. Miałem walczyć o nową życiówkę w Biegu Raszyńskim (10km) i Pucharze Maratonu (5km), to walczyłem. Ale z tych walk nic nie wyszło…

Bieg Raszyński

W Raszynie było za gorąco, a i ja poleciałem za szybko na pierwszych 4km. O 8-10 sekund na kilometrze za szybko. Może gdyby nie było tak ciepło, to by mi się udało…? Ale nie ma co gdybać. 48:19 to prawie minuta poniżej życiówki, ale patrząc na warunki, raczej byłem zadowolony. I pełen nadziei na start tydzień później. Aha, polecam tę trasę – 3 pętle, doping mieszkańców. Trasa na życiówkę

Puchar Maratonu. 5km

6 dni wcześniej mocno w ramach Biegu Raszyńskiego, spodziewałem się dobrego występu podczas pierwszego biegu z cyklu prowadzącego do Maratonu Warszawskiego. I choć to najtrudniejszy dla mnie dystans, byłem dobrej myśli. Klara z Emilką na wolontariacie, tak więc wsparcie miałem zapewnione. 23:53 – lekki zaskok, bo byłem pewien, że spokojnie zejdę poniżej 23 minut. Nie tym razem… Natomiast cieszę się, że wystartowałem

Planując wiosnę i drogę do Maratonu Warszawskiego, Maciek powiedział mi, że jeśli mam biegać Puchar Maratonu, to nie tylko te dłuższe dystanse, ale i 5km, i 10km. Nie ma, że sobie wybieram to, co lubię. Spodobała mi się ta sugestia – sam bym się nie zmusił mając parkrun Ursynów pod oknem, a tutaj na mnie to podziałało

Maj

Jak maj to i majówka. Chciałoby się powiedzieć, że jak maj to chill 🙂 U nas był chill bardziej w duchowym wymiarze. Udaliśmy się na pielgrzymkę (samochodową!) do Rzymu. 9 dni, 5 aut, 5 rodzin, prawie 30 osób. Meeega czas! Po ludzku solidnie męczący, bo codziennie podróżowaliśmy po 7 godzin, zwiedzaliśmy miasto na trasie udająć się do świętego z tego miasta i… jechaliśmy 2-3 godziny na miejsce noclegu. Niesamowity czas, z którego każde z nas było zadowolone

Dla mnie osobiście ten wyjazd miał jeszcze jeden wymiar. Z Olą poznaliśmy się właśnie w Rzymie, w Roku Jubileuszowym (2000). I po 18-tu latach wróciliśmy, już jako małżeństwo, na Tor Vergata

Asyż

Jadąc do Rzymu odwiedziliśmy Asyż. Asyż, święta Klara, u nas także Klara. Wiadomo o co chodzi 🙂

Venezia

Część z naszej rzymskiej karawany została jeszcze we Włoszech, część prędko wróciła do Warszawy. My zostaliśmy 2 dni, aby zwiedzić Wenecję. Mieszkaliśmy w Mestre (służę namiarami na bardzo fajny apartament dla 4-6 osób), tak więc mieliśmy jakieś 20 minut, tramwajem, do Wenecji. A i spacer po Mestre udało nam się zrobić

O samej Wenecji pisać nie będę. Musi wystarczyć stwierdzenie, że to najpiękniejsze miasto, w którym byłem. I zdjęcia 🙂

Po raz kolejny przekonałem się o plusach idei kupna wina na kieliszki. Bardzo mi się podoba możliwość kupna jednego kieliszka prosecco – kilka łyków, które solidnie orzeźwią i zaproszą do dalszego zwiedzania miasta

EKIDEN

W połowie maja, zaraz po powrocie z Włoch, biegłem w sztafecie EKIDEN. Godnie, na ile wtedy mogłem, reprezentowałem ekipę OLX. 49:57 to wszystko na co było mnie stać… Jak się nie biega 9 dni, to więcej się nie uda wykrzesać… Bieganie na świeżości 😉

Puchar Maratonu. 10km

Tydzień później biegłem w Pucharze Maratonu. I tu mi w końcu poszło! 47:55, tak więc poprawiłem się na przestrzeni tygodnia, aż o 2 minuty. Wracam do formy 🙂

Najlepsze w tym to, że im dłużej biegłem, tym bardziej się rozkręcałem. Na 8-mym kilometrze, choć czułem już trudy biegu po ścieżkach leśnych, poczułem rozkręcanie się. Dobrze to wróży, bo kolejny bieg z tego cyklu odbędzie się już za 4 tygodnie (23 czerwca, 15km)

A 47:55 w takich warunkach oznacza, że to mój drugi wynik w życiu na dyszkę i zbliżam się do życiówki z kwietnia 2017 roku (47:24)

Wino

Zaskoczę. Nie miałem chyba jakiejś petardy w kieliszku podczas pobytu w Rzymie. W sumie gdybym musiał wytypować jakieś wino z maja, to byłby to ten Muller Thurgau. Sporo cytrusów, zaznaczona kwasowość i ciekawa pikantność na końcu. Idealne wino na ciepły dzień w Wenecji. Schłodzone orzeźwi, a przy tym zagra z lekką sałatką czy owocami morza

Pierwsza Komunia naszej Łucji

Wydarzenie, na które czekaliśmy. Nasza najmłodsza córka, Łucja, miała Pierwszą Komunię. Myślę, że zdjęcie odda naszą radość

Tydzień przygotowań, później Biały Tydzień – działo się wiele, na pewno wpłynęło to na ogólne zmęczenie, ale… było warto 🙂

Choć maj jeszcze trwa, czekamy już na czerwiec. Jest motywacja do działania, Puchar Maratonu (15km) powoli już się wyłania w kalendarzu. Jest dobrze, ma być już tylko lepiej 🙂

Tagi: