Jeden wieczór, dwie atrakcje! Pierwszą przedstawię w tym wpisie, drugiej poświęcę oddzielny wpis. Do tej pory, z Mikołajem, spotykaliśmy się przy okazji spotkań piłkarskich w lidze angielskiej. Tym razem nasze spotkanie miało charakter edukacyjny – Mikołaj wprowadzał mnie w tajniki whisky. Ale o tym będzie ten kolejny wpis 🙂
Nasze spotkanie rozpoczęliśmy… ćwiczeniem powonienia. Mikołaj pożyczył zestaw 54 najważniejszych aromatów charakterystycznych dla wina, który na co dzień służy adeptom w Międzynarodowej Szkole Barmanów i Sommelierów. Bardzo ładna walizka, 54 małe fiolki z zapachami i zakryta, przez nas, karta z odpowiedziami. Ze wszystkimi nutami oczywiście nie zdołaliśmy się zmierzyć, ale kilkanaście z nich powąchaliśmy
Co ciekawe, myślałem, że pójdzie mi zdecydowanie lepiej. Spodziewałem się, że lepiej pójdą mi aromaty win białych, a tymczasem nie do końca. Często powtarzaliśmy „no tak, ja znam ten zapach! Tylko teraz zupełnie nie mogę sobie przypomnieć, co to jest”
Zupełnie inaczej wącha się Merlot nalane do kieliszka, gdzie od razu wiemy, ze to powinna być śliwka, a inaczej wącha się fiolkę z numerem 6V. Tutaj to było liczi, które Mikołaj odgadł bezbłędnie. Ja typowałem malinę zanurzoną w czekoladzie
Były takie aromaty, przy których udzieliliśmy podobnych odpowiedzi (Amaretto oraz migdał), a zapach okazał się być czymś innym (w tym przypadku była to… wiśnia). Wiele razy byliśmy bardzo blisko aromatu wskazując zbliżone nuty, np. przy prażonych orzeszkach wskazałem orzech, przy czarnej porzeczce konfiturę z jeżyn, a przy suszonej śliwce podałem likier śliwkowy i starsze wino Merlot
Przy wielu fiolkach podawszy błędne odpowiedzi, poznając już prawidłową odpowiedź stwierdzaliśmy, że faktycznie to jest ten zapach!
Żeby nie było – trafialiśmy również w punkt 🙂 Tak było przy pierwszej fiolce (cynamon) oraz przy trzeciej (malina)
Generalnie lepszego nosa miał Mikołaj, czym chyba sam był zaskoczony. Trafił wspomniane powyżej liczi, grejpfruta (u mnie była to limonka), choć sam przyznał na koniec, że nie jest to łatwa sztuka. (a na pewno miał lepszy aparat w telefonie, stąd większość zdjęć jest Jego produkcji)
Bardzo fajna pierwsza część spotkania, super walizeczka
(jakbym miał „wolne” 300 Euro, to kto wie, kto wie… 😉 )
Tagi: Jean Lenoir, Le Nez du Vin, whisky
Lepiej kupować lichi w kraju gdzie rosną
Najlepiej! No, chyba, że w ciągu najbliższych kilku lat nie planuje się takiej podróży 😉
Są smaczniejsze. To jeden z trzech najsmaczniejszych owoców świata. Podobno jest taki ranking.
Mi te kupione w Polsce tak średnio smakują. Jeśli to jedne z najlepszych owoców na świecie, to rzeczywiście warto pojechać tam, gdzie można spróbować świeżych.
Po takim wąchaniu to robi się „duży nos” 🙂 A tak serio, to jest super doświadczenie !!!
dokładnie, super doświadczenie. Chętnie jeszcze kiedyś powtórzę akcję 'walizeczka’
liczi są super. Uwielbiam ten owoc 🙂
Super doświadczenie. Z jednej strony frajda, z drugiej dobra nauka
Tak samo jest z piwem, też można odkryć niesamowite aromaty.