Czy wino finiszowane w beczkach po whisky faktycznie ma posmak whisky? Czy ten smak da się wyczuć czy też to jedynie zabieg marketingowy? Miałem okazję znaleźć odpowiedź na te pytania czwartkowego wieczoru, kiedy to na zaproszenie Jacob’s Creek, siedliśmy większym gronem przy stole z winami i potrawami degustacyjnymi. O potrawach pisać nie będę, choć przyznać muszę, że delikatność i aromatyczność kangura, bardzo mi się podobała
Win było kilka a nasze spotkanie rozpoczęliśmy bąbelkami – lekko i przyjemnie
Jacobs Creek Chardonnay Pinot Noir Brut Cuvee, to wytrawne, musujące wino, które miałem okazję już opisywać na blogu, przy okazji naszych czerwcowych, wspólnych urodzin. W moim spojrzeniu na to wino nie zmieniło się nic. W dalszym ciągu odnajduję bardzo przyjemnie. Trochę owoców tropikalnych (lekka brzoskwinia, niezbyt słodka pomarańcza), nuty miodowe, mocna kwasowość i bąbelki na takim poziomie, który mi odpowiada. Nie ma tutaj inwazji bąbli, które wychodzą nosem a przyjemne musowanie na podniebieniu. Równe, dobrze orzeźwia i poprzez wspomnianą wcześniej wysoką kwasowość, zaprasza do połączenia kulinarnego
Drugim winem był Jacob’s Creek Adelaide Hills Chardonnay Reserve 2015. Pewnie trudno mi będzie być obiektywnym, bo jest to mój ulubiony szczep. A jeśli dodatkowo wina australijskie również są w moim TOP3 krajów winiarskich, to sami rozumiecie 🙂 Ale to naprawdę ciekawe wino, z którym także miałem okazję spotkać się już wcześniej i było to rocznik 2014. Jaki jest rocznik 2015? Dobre tropiki (pomarańcza, ananas i banan) wsparte brzoskwinią. I wanilia (6 miesięcy beczki). Usta medium bodied, z przyjemną miodową i maślaną nutą. Dobra kwasowość. Ach móc tak mieć większy zapas tego wina i otwierać je co jakieś kilka miesięcy…
Jacobs Creek Barossa Shiraz Reserve 2014. Tak, z nim też miałem już wcześniejszy kontakt i był to rocznik 2013. Jak? Dobrze 🙂 18 miesięcy beczki, dojarzałe czerwone owoce wsparte ciemną czekoladą i przyprawą. Spodobała mi się w tym winie suszona śliwka dają bardzo aromatyczną nutę a przy tym przyjemną słodycz. W ustach wyłania się jeszcze aromat kawy a wspomniana śliwka zapewnia przyjemny koniec. Mocna tanina, ale na równym i dobrym poziomie – nie eksploduje, nie drapie jakoś przesadnie a jest wyczuwalna i przyjemnie woła o podanie z tematami mięsnymi. U nas był wspomniany kangur 🙂
Czas na hit wieczoru – Jacob’s Creek Double Barrel Shiraz 4th Vintage. 12-18 miesięcy beczki i dodatkowo 6 tygodni spędzonych w beczce po whisky. Który to rocznik? Trochę dziwne, bo nic nie jest napisane na etykiecie… A dlaczego nie jest? Bo nikt w naszym prawie nie podejrzewał, że można wino finiszować w beczkach po whisky. Stąd Pernod Ricard operować musi hasłem „4th Vintage”. A że trochę beczek, mając w swoim portfolio rożne whisky, posiada, to warto to było wykorzystać. W każdym razie mi się całość idei spodobała. I nie tylko idea, ale i ciecz
Jakie jest to nietypowe i nowatorskie wino? Na pewno pełniejsze i lepsze niż Double Barrel, którego miałem okazję spróbować 2 lata temu. Całość jest jakby delikatniejsza, przyjemniej ułożona. Śliwka, troszkę słodyczy w nosie. Czuć także alkohol, choć nie powinno to dziwić – 14,8% to wartość solidna. Tanina jest niższa niż w poprzednim winie. Dobry owoc, przyjemna pieprzność i na końcu ten tytoń do fajki… Pełne, gładkie i równe. Miodzio!
Kluczowe pytanie: to co z tym whisky?
Jest czy go nie ma? Czuć cokolwiek? Bardziej nos czy usta? Czuć. Dobra robota! Trochę żałuję, że przez ostatnie 10 dni codziennie jadłem mięso, bo dzięki temu czułem przytępienie węchu i smaku, ale jakoś muszę walczyć z anemią. Natomiast skoro zmysły lekko przytępione a smak whisky w kieliszku był dla mnie wyczuwalny, to oznacza, że ktoś dobrze odrobił zadaną „pracę domową”. Od razu dodam, aby doprecyzować, to jest w dalszym ciągu wino a nie whisky wlane do butelki po winie. Natomiast delikatny aromat tego mocnego trunku spowoduje, że pomyślimy o tym czasie spędzonym w beczce po whisky. Mi się podoba i cieszę się, że będzie to wino można znaleźć w sklepach. Na pewno po nie sięgnę
Nasze czwartkowe spotkanie kończyliśmy winem Jacob’s Creek Moscato. Znam, lubię. Nie udało mi się zrobić zdjęcia etykiety, bo sprawy toczyły się tak szybko 😉 Gruszki, brzoskwinie i miód. W ustach lekko musujące i kamienne . W ustach pojawiają się mandarynki i róże. Super jako zakończenie posiłku, do sączenia samo w sobie czy do deserów. Z taką tartą owocową bym połączył
Kolejne spotkanie z Jacob’s Creek i ponownie jestem zadowolony ze wspólnego czasu. I coś Wam zdradzę – to nie ostatni raz 🙂
Tagi: Jacob's Creek, potrawa do wina
Pamiętam jak kupiłem pierwszy raz Jacobs Creek Reserved Agora chyba 2013 rocznik i zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie i naprawdę trudno za te trzydzieści kilka złotych kupić w Polsce czerwone lepsze wino, dokupiłem chyba ze 3 butelki. Rok temu otworzyłem ostatnią z nich i tak się złożyło że z okazji zwycięstwa Trumpa w wyborach w USA otworzyłem również rasowego Caberneta od doskonałego (ale nie wybitnego) producenta Davida Rameya Jerycho Canyon Vineyard 2001 no i Buuuummm. Jacobs Creek Reserved które piłem razem z Ramey’em zostało zmiecione z powierzchni ziemi (10 pkt różnicy) taka jest przepaść między wybitnymi winami a świetnymi winami z supermarketu.
Literówka się wkradła chodzi oczywiście o Jacobs Creek reserve shiraz 2013
ja też uważam, że zestawiając wino Jacob’s Creek vs kwota do wydania przy kasie, mamy dobrą relację jakość cena. Nawet bardzo dobrą przy tych beczkowych etykietach
Co do tej drugiej butelki, to już same roczniki, ułożenie wina etc. będą robiły różnicę
Prosze zacząć od Europy, tani nowy świat to troszkę zenada.a chardo to juz w ogóle słabizna
Europa przyjemna, to prawda. Można w tej samej cenie znaleźć ciekawe i fajne wina. Natomiast osobiście lubię sięgnąć po Australię, Chile czy Argentynę
Beczkowe chardonnay osobiście mnie zachwyciło – beczka nie tłamsi, aromaty i nuty takie, jakich spodziewałbym się po tym szczepie w wydaniu beczkowym. Trzymam jedną butelkę na za parę lat. Moim zdaniem ma w sobie potencjał