O tym, że tegoroczne lato ma synonin “albarino” już pisałem 🙂 To moje tegoroczne odkrycie, dzięki czemu mam okazję opisać kolejne wino z tego szczepu. Jesteśmy w Galicji, gdzie „nai” oznacza „matka”. Całość ma być swoistym hołdem dla wszystkich współczesnych kobiet
To wyjątkowe albarino ma żółtą barwę z zielonymi refleksami. W nosie sporo ziół – kojarzę te aromaty pijąc czasem herbatę z kopru. Ot, takie moje pierwsze skojarzenie, które odnajduję w swoich notatkach. Mamy także żółtego grejpfruta i cytrynę
Usta są świeże, z lekką pikantnością i nutami żółto-zielonego jabłka. Kwasowość jest wysoka, koniec ze słodką brzoskwinią i liczi. Spodobała mi się oleistość tego wina
Śmiało możemy cieszyć podniebienie bez jakiegoś specjalnego połączenia kulinarnego. Gdyby ktoś chciałby jednak podać to wino do posiłku, poleciłbym kuchnię indyjską lub tajską, tłustą rybę czy świeże owoce. Będzie fajnym kompanem do drobiu oraz do owoców morza i skorupiaków
Najlepsze jest to, że to nie jest moje ostatnie albarino w te wakacje 😀
Tagi: potrawa do wina
Zostaw komentarz