Jesteśmy na wakacjach i poznajemy wiele nowych smaków. Jednym z moich hitów jest „kociołek”. Bardzo prosta potrawa, nieprzekombinowana, a pełna smaków. Podobno zna ją tutaj każdy. Próbowałam jej w wykonaniu Janusza i Lorency. Oryginał piekł się przy ognisku, ale – jak mnie zapewnił Janusz – równie dobry wychodzi w piekarniku.
Kociołek z ogniska, czyli warzywa z boczkiem i kiełbasą
- kapusta
- ziemniaki
- marchewka
- boczek
- kiełbasa
- cebula
- pieczarki
- papryka czerwona i żółta
- pieprz, papryka ostra
- ew. kminek lub czosnek
- margaryna do wysmarowania naczynia (lub oliwa)
Możesz wybrać tylko te składniki, które lubisz. Konieczna jest kapusta, marchew, ziemniaki i boczek. Kociołek lub naczynie żaroodporne posmaruj margaryną i wyłóż liśćmi kapusty. Układaj warstwami: plasterki ziemniaków, plasterki marchewki, szatkowaną kapustę, boczek pokrojony w paseczki, półplasterki cebuli, plasterki pieczarek, paseczki papryki i od początku: ziemniaki, marchew… Podczas układania przesypuj warstwy pieprzem i papryką. Ponieważ boczek jest słony, sól można pominąć lub dać jej tylko odrobinę. Na wierzchu ułóż liście kapusty i naczynie przykryj pokrywką. Kociołek zawieś nad ogniskiem tak, by płomienie go nie dotykały. Jeżeli nie masz jak zawiesić, ułóż go w gorącym, ledwo tlącym się żarze. Jeżeli pieczesz w domu, włóż naczynie żaroodporne do piekarnika nagrzanego do 200ºC. Piecz przez godzinę.
Tagi: boczek, cebula, kapusta, kiełbasa, marchewka, papryka, pieczarki, ziemniaki
A wyobraź sobie Olu, że ja taką potrawę dość często robię w piekarniku:). Kiełbasę i boczek z powodzeniem można też zastąpić innym mięsem:)
Aniu, jak to się stało, że ja nic o tym nie wiedziałam 😉 Na pewno będę kombinować z różnymi smakami. Ten przepis jest tylko punktem wyjścia do własnych kombinacji 🙂
Kilka razy miałam okazję smakować takie pyszności.
Gospodarze wstawiali go w żar ogniska, tudzież do pieca, ale takiego dawnego na ogień i tam, prażył się około 10 godzin.
Były w nim różne rodzaje mięsa, boczek, kapusta, ziemniaki, pomidory i wiele innych warzyw.
Smakowe wrażenie – bezcenne.
Serdecznie pozdrawiam 🙂
Aldi, masz wspaniałe wspomnienia kulinarne 🙂 Pozbieram sobie wszystkie pomysły z komentarzy i zacznę szaleć z różnymi smakami.
Jadłam takie danie, przygotowane przez znajomych na wspólnym biwakowaniu. Jest pyszne !!!
Wariatka, na biwaku takie danie jest zdecydowanie rarytasem 🙂
u nas mówi sie na to duszonki ….pyszne t jest:) ….a wakacji życzę wam cudownych:) śliczne masz córcie:)
Jolanta, to ja dopiero teraz odkrywam świat duszonek. Dzięki za życzenia 🙂
A co to pysznosci ,podoba mi się :))
Miłych wakacji życzę:)) Śliczne córeczki!
Majanko, mi też taki kociołek bardzo się spodobał. Dzięki za życzenia i Tobie również życzę miłego plażowania.
ojej, to chyba wlasnie o tej potrawie Monika Szwaja pisala w jednej z ksiazek :)! bohaterka pojechala do bacowki do zaprzyjaznionego gorala i on wlasnie raczyl ja taka potrawa i gotowy garnek okreslali slowem „malyna”, tak wlasnie myslalam, ze to malyna musi oznaczac cos pysznego 😉
Tanroth, pewnie to właśnie o taki kociołek chodziło. Wygląda na to, że ta potrawa ma wiele nazw.
o jejku, jak ja kocham kociołkowe potrawy! do tej pory pamiętam ich zapach z dzieciństwa 🙂
Paula, a ja będę pamiętać ten zapach od teraz 🙂 Jeśli kojarzy Ci się z dzieciństwem, to tym bardziej miłe skojarzenie 🙂
jej jakie pyszności u Ciebie;)
Izaa, właśnie zamierzam wykonać różne wariacje tego dania. Takie było pyszne 🙂
Nie próbowałam, ale wszystko jest przede mną ;-D
Ewa, no właśnie: człowiek gotuje, odkrywa ciągle nowe rzeczy, a i tak jeszcze tak dużo pozostało do poznania 🙂
Witaj Olu! U nas nazywa się to „pieczone” i jeszcze buraki czerwone do tego dodają takiego fantastycznego czerwonego kolorku 🙂 Dziewczynki takie już duże,a Łucji jeszcze nie widziałam. Śliczne wszystkie trzy. Buziaki z Jordanowa
Ciociu Basiu kochana 🙂 Dobry pomysł z burakami dla koloru. Dziewczynki rzeczywiście rosną nie wiadomo kiedy 😉 Serdecznie Was pozdrawiamy.
Ooo, robiłam dzisiaj 🙂 z sarenką, w piekarniku. Baaaaaardzo dobra rzecz, oj bardzo 😀
Gosiaczku, z sarenką… ja też chcę 🙂
Fajna nazwa:) Prawdziwy kociołek szczęścia:)
To jest danie mające wiele regionalnych nazw. U mnie nazywa się je duszonkami. Uwielbiam :)) ale mi smaka narobiłaś, bo dawno nie jadłam :).
Ja znam pod nazwa „pieczone” lub pieczonka. A teraz mam problem, bo mój mąż jest jaroszem i nie wymyśliłam jeszcze jak to zrobić jednocześnie w wersji mięsnej i bezmięsnej.
Iwona, takie wyzwania to ja lubię 🙂
Mięsne elementy musiałyby chyba być na dole, żeby soki z nich nie spłynęły na warzywa dla Twojego męża.
Pychota taki kociołek mniam mniam
…wyobrażam sobie ten cudowny zapach po otwarciu tego kociołka 🙂