W te wakacje miałam okazję biegać oraz maszerować po Beskidzie Niskim. Nie byłam pewna czy dam radę biegać bez przechodzenia do marszu, ale okazało się, że nie ma większego problemu 🙂
Bieganie w Beskidach
Pierwsze bieganie – 5,5 km
Zaczęłam ostrożnie. Niebyt długi dystans, trasa obmyślona tak, żeby można ją było zakończyć nawet po 4 km. Na dobry początek miałam całkiem stromy podbieg. Marszem pokonuję go w jakieś 8 minut, więc dość długi. Biegłam w towarzystwie Moniki, która biega rzadko, więc na początku ruszyła ostro. Ja za nią i moje płuca ledwo wyrabiały 😉 Jednak na prostej oddech wrócił do normy i po przebiegnięciu 3 km byłam gotowa na kolejne starcie z tym samym podbiegiem. Za drugim razem było już lżej 🙂
Drugie bieganie – 2 km
Kolejny bieg był dla mnie roztruchtaniem pierwszego. Biegłam z Emilką, aby i ona mogła doświadczyć biegania w górach. Dla nas obu była to okazja do pogadania tylko we dwie. Emilka, zgodnie ze swoimi upodobaniami i uzdolnieniami, zakończyła bieg sprintem. Oczywiście, nawet nie próbowałam jej gonić 😉
Trzecie bieganie – 7 km
Za trzecim razem już wiedziałam, że przebiegnę całą wyznaczoną trasę, bez potrzeby ustalania możliwości przerwania. Poczułam moc i radość z niezłego dystansu, pięknych widoków i pokonywania jeszcze dłuższych podbiegów niż pierwszego dnia. Trasa zajęła mi niecałą godzinę i czułam, że mogłabym szybciej. Pogoda była idealna, pochmurno i bez deszczu, więc nie musiałam brać na trasę wody.
Za czwartym razem był marsz – 12 km
Ten marsz miał mnie i Janka przygotować na marszobieg zaplanowany na kolejny dzień. Było to raczej zwiedzanie okolicy, ale dość wymagające dla nóg i głowy. Dzień był upalny. Pokręciliśmy się i zabłądziliśmy w pobliskim lesie. Strachu nie było, bo las nie jest wielki i wiadomo było, że bez problemu trafimy na drogę, idąc w konkretnym kierunku. W tym momencie cieszyliśmy się, że jednak dzieci z nami nie poszły.
Potem była długa wędrówka w słońcu, przez pola i wsie. Z pięknymi widokami. To jest właśnie to, co najbardziej lubię.
Piąty raz: biegomarsz – 26 km
Tu było już ostro. Zaplanowaliśmy trasę na 22 km, tymczasem ja do tej pory biegałam maksymalnie 11 km, i to po płaskim. Założyliśmy, że na podbiegach będziemy przechodzili do marszu. Jednak praktyka pokazała, że Janek parł biegiem i motywował mnie, abym dobiegła choć do połowy wzniesienia. Na początku mi to w miarę pasowało. Po 10 km trasy, na każdym podbiegu musiałam przechodzić do marszu.
Od początku też dawała nam się we znaki różnica w celach naszej wędrówki. Ja chciałam przy okazji sfotografować piękne widoki, Janek nie chciał takiego rwanego biegu. Mnie też takie przystawanie osłabia, wychładza mięśnie, ale potrzeba uwiecznienia pięknych krajobrazów jest u mnie bardzo silna, więc musiałam od czasu do czasu…
Na dwunastym kilometrze zaskoczył nas widok innego biegacza. Dogoniliśmy go i pogadaliśmy chwilę. Okazało się, że zna tą okolicę i może nam powiedzieć którędy biec do kolejnej trasy. Poprowadził nas przez 2 kilometry, opowiadając o tym, co mijamy. Dopiero po tym odcinku dogadaliśmy się, że źle nas zrozumiał, i że biegniemy w przeciwnym kierunku niż powinniśmy! Zawróciliśmy, nadrabiając w sumie 4 kilometry.
Na szczęście szlaki turystyczne i rowerowe przechodzą obok sklepów. Mogliśmy mniej więcej co godzinę dokupić wodę mineralną. Dzięki temu Janek mógł nieść w plecaku tylko po małej butelce dla nas.
Po 22 kilometrach (przypadkowo akurat po tylu, po ilu miała się skończyć nasza wycieczka) poczułam, że już więcej nie dam rady biec. Zaczęło mnie lekko pobolewać kolano, szczególnie przy zbieganiu. Poza tym skóra na stopach od pewnego czasu zaczęła mnie piec. Kategorycznie odmówiłam dalszego biegnięcia i ostatnie 4 kilometry przeszliśmy marszem. Janek bez problemu mógłby pobiec do końca. Ja tymczasem cieszyłam się, że na drugi dzień nie damy już rady pobiegać, bo planujemy spędzić czas z rodziną.
Jak zniosłam tą wyprawę? Po 20 km czułam pieczenie w śródstopiu – pojawiły mi się bąble, które na szczęście nie przeszkadzały w funkcjonowaniu i bieganiu w kolejnych dniach. W trakcie wycieczki kilka razy czułam lekki ból mięśni pośladkowych. Na drugi dzień miałam lekkie zakwasy w udach, musiałam rano je rozchodzić. I to tyle! Spodziewałam się gorszej rekacji 😉
Zobaczcie niżej jak Janek wspomina tą wyprawę.
Ola namówiła mnie na kilka zdań od siebie. Na początku muszę ją pochwalić – Ola naprawdę robi postępy. Faktycznie, początkowo atakowała wszystkie pagórki i mniejsze górki, co powodowało, że już od samego początku byłem pod wrażeniem. Ujmując wszystko w jednym stwierdzeniu: super randka na dystansie 26km 🙂
Wiadomo, że mi biegało się łatwiej, bowiem spędziłem 11 dni treningowych w Zakopanem. I czułem, że dało mi to nie tylko wydolność, ale także i siłę nóg
Pochwalić muszę także PTTK Tarnów. Dlaczego? Mają super oznaczone trasy na swoim terenie. Znaki szlakowe na drzewach są w tym miejscu, na którym powinny się znajdować. Na rozwidleniu nie ma drzewa czy płotu, znak jest na asfalcie. Nie ma jak przegapić! Dobra robota 🙂
A Wy, lubicie spędzać aktywnie wakacje?
taaak! 🙂
Sebastian, Ciebie to nawet nie pytam 😉
jest moc Oleńko:)
Jolu, wiem że Ty wiesz jak to jest 🙂
Wędrówki tak. ..gorzej z bieganiwm
Wędrówki też są super! Bieganie to dodatkowa atrakcja 🙂
No właśnie dla mnie nie za bardzo
Zosiu, spokojnie wystarczą wędrówki. Bieganie Ci odpuszczę 😉
W końcu nie każdy musi to lubić.
Czy to ten podbieg na tyłach rzeczki?
Nie. Dużo dłuższy. Przy słupie z anteną, który widać z górki.
jak dłuższy, to nie chcę wiedzieć…😲
Bardzo lubimy :)))
Po 300 m bym wyzionęła ducha
Najpierw trenowaliśmy po płaskim i zaczynaliśmy od krótkich dystansów. Rok temu zaczynałam dopiero biegać, a dziś widać efekty! Gorąco polecam truchtanie lub bieganie jako tani i ogólnodostępny sport, poprawiający kondycję i figurę 🙂
Ja km nabijam rowerem i spacerami. Choroba na bieganie mi nie pozwala. Naprawdę was podziwiam 👌
Jakby co, to slow jogging praktycznie nie ma przeciwwskazań. Jeśli możesz spacerować i jeździć rowerem, to truchtać też możesz 🙂
Oczywiście, nie wszyscy muszą lubić bieganie, więc bez przymusu 😉
Gdyby temat Cię zainteresował, to zajrzyj na stronę slowjogging.pl
Ola, super się z Tobą spędza czas biegając. Maszerując też OK. Ale dziś to był zdecydowanie biego-marsz, bo marszu było niewiele. Zuch z Ciebie
Dzięki, Janek! To była świetna wspólna przygoda 🙂
Ola szacun!
Ale figura
Zdrowa dieta + bieganie <3
Bardzo mi z tym dobrze 🙂
Olu, wyglądasz po prostu wspaniale!!!! Wiesz, zawsze wyglądałaś pieknie, ale jak Cię wczoraj zobaczyłam, to oniemiałam:)
Kasiu, bardzo mi miło to słyszeć 🙂 A wiesz, że myślałam o Tobie, żeby Ci poopowiadać o mojej diecie leczniczej dobrej niemal na wszystkie choroby świata. To może umówimy się na pogaduchy?
Wiesz, kochana, ja się też naczytałam sporo i staram się… ale z dziećmi i z ograniczoną ilością czasu nie jest to łatwe. Nie umiem też podejść z dystansem i szybko wpadam w nerwicę, że jak już czegoś nie przestrzegam, to zaraz będzie masakra… zatem wiem na pewno, że wszystko to działa, ale ja muszę sobie dawkować;)
Tym bardziej musimy pogadać 🙂
a jaka to dieta Olu? wyglądasz świetnie na tym zdjęciu! 🙂
Paulina, dieta Alleluja. Na blogu jest recenzja książki. Spróbowałam i wpadłam po uszy. Od 9 m-cy stosuję, ale nie bardzo rygorystycznie 😉
Aleksandra ciekawa, dzięki! muszę zgłębić temat 🙂 zresztą ostatnio zdecydowanie zmierzam w kierunku warzyw, owoców, może nie raw, nie vege, ale coś pośrodku. Dzięki!
Paulina, powodzenia! <3
Niedługo opublikuję dwa filmy, w których opowiadam co teraz jadam i jak często łamię dietę 😉 No i podsumowuję jak poprawiło się moje zdrowie 🙂
A na razie polecam ten film, w którym opowiadam o samych początkach diety: https://www.youtube.com/watch?v=cMVtpPAzGI8
Ja tez poproszę dane o diecie
W produkcji są już dwa filmiki, w których opowiadam o diecie 🙂
No i jak się zobaczymy, to możemy o diecie pogadać 🙂
A które Beskidy Olu? I kiedy wpadniesz w moje? 😉
Okolice Gorlic – tu mamy rodzinę, do której niemal co roku jeździmy na wakacje! 🙂
O zaproszeniu postaram się pamiętać i dam Ci znać, kiedy przyjedziemy w Twoją okolicę 🙂