Luty w jednym zdaniu? Mogło wyjść lepiej. Skąd taki pesymizm?
Kuchenna rewolucja kontuzja
Podczas robienia sobie kolacji, obracając się na jednej nodze, skręciłem kolano. Przykurczyły mi się wszystkie mięśnie wokół kolana. Z tyłu, przodu, po bokach. Nawet w okolicach kostki stopy czułem przykurcz. Efekt – 6 dni bez biegania… 🙁 Ale udało mi się zrobić 13 jednostek biegowych, podczas których przebiegłem 136km. Zakładam, że gdyby nie „kuchenna kontuzja”, dorzuciłbym jeszcze ze 3 treningi (i pewnie ze 35-40km). Na szczęście po przymusowym odpoczynku można było dalej robić swoje
Bieg ciągły
Nie lubię tego treningu. Myślę o nim na trzy dni wcześniej, a noc poprzedzająca nie jest zwykle zbyt dobrze przespana. Chciałbym umieć wyłączyć myślenie o tym treningu – wyjść na niego, zrobić swoje i zamknąć temat. Najważniejsze, że idzie to coraz lepiej. Udało mi się zrobić 2x 5km wykorzystując bieg parkrun na warszawskim Ursynowie, kolejnym razem zrobiłem 10km na bieżni elektrycznej
Pisząc ten wpis, mamy już marzec. Przedwczoraj zrobiłem 10km ciągłego w… Poznaniu. Delegacja, szkolenie, siłownia z bieżnią elektryczną. Chyba doszedłem skąd moje aktualne katusze podczas tego typu treningów. Moim zdaniem bieżnia warszawska (trzy piętra nad moim biurem) jest w raczej dusznym pomieszczeniu i robiąc ciągły w piątek po pracy, nie mam już takiej mocy, jak powinienem. Zakładam, że biegając po dworze, będzie szło łatwiej. Aktualnie tego się trzymam 🙂
Szczyrk i XI podróż poślubna
Byliśmy z Olą w Szczyrku. 4 dni, wędrowanie, aktywny wyjazd. Z resztą nie ma co pisać – popatrzcie na nas i na widoczki 🙂
Swoje robiłem o poranku biegając po Szczyrku i na bieżni COS-u (uwaga, bieżnia ma… 333m długości!) a potem szliśmy na około 4-godzinną wędrówkę. Wilk syty i Manchester syty City 😉 Ciekawie wszyło z tą bieżnią, bo weź tu wylicz 800m, które to na mnie czekało. Z matematyką mi nie poszło i w wyznaczonym czasie przebiegałem około 870-880 metrów. Już wiem skąd takie męczarnie podczas tego treningu. Ale w sumie wyszło to na dobre, bo w sobotę czekała na mnie dyszka w…
Stoczek Łukowski
W lutym biegłem 10km w Stoczku Łukowskim. Zakładałem zbliżenie się do życiówki, ale zaskoczyła mnie trasa. -8 stopni było najmniejszą przeszkodą w uzyskaniu tego wyniku. Dwa solidne podbiegi, bieg po polach z niesprzyjającym wiatrem, nawierzchnia i trasa prosząca o kwalifikację tego biegu jako cross
Do życiówki zabrakło 62 sekund oraz 260 metrów. Z wyniku zadowolony, bo czuję moc. Nauczyłem się przy tym jednego – jeśli na stronie biegu nie ma przedstawionego profilu trasy, warto o to dopytać mejlowo. Plus taki, że nie jechałem samemu – z moją siostrą w aucie czas mijał bardzo przyjemnie
Tak więc z czystym sumieniem otworzyłem wino, które przywieźliśmy z Toskanii – Vino Nobile di Montepulciano
Sushi i wino
Luty to także rodzinne spotkanie z moim trenerem i jego żoną. Szalenie przyjemne popołudnie, które przeszło w późny wieczór. No ale jak jest fajnie, to czas nie płynie – on gna
Podałem dwa wina, oba z Włoch – w tym to ja się czuję mocny 😉
Pierwsze to Piera Martellozzo Pietra di Muller Thurgau delle Venezie 2015. Przyjemne kwiaty, nieco żółtych owoców. Całość potrzebuje chwili, aby się rozwinąć. Dobra kwasowość, bardzo dobre połączenie z sushi
Drugim wino to skok na Sycylię – Cantina Colomba Bianca Kore Zibibbo 2016. Gałka muszkatołowa, gruszka i trochę aromatów różanych. Usta lekko musujące, słodycz nie jest tutaj nachalna – czuć ją, ale w bardzo subtelny sposób. Dobry wybór pod sushi oraz jako zakończenie całości
Fajowe spotkanie, ciekawe na talerzu, przyjemne w kieliszku. Pełnia!
Ciekawe wina
Tych ciekawych win, w lutym, było nieco więcej 🙂 W początkach lutego miała miejsce bardzo przyjemna degustacja win z Doliny Rodanu, miałem możliwość doświadczyć tego, że warto być cierpliwym (Amarone della Valpolicella 2006) oraz skontaktowałem się z potężnym i gładkim hiszpańskim syrahem
Tyle odnośnie lutego. Wiem już, że nie zakwalifikowano mnie do bycia „Ambasadorem Ruchu” (ASICS FrontRunner). Szkoda, ale przede mną kolejne cele, które swoje zwieńczenie będą miały w marcu. Jest co robić i tego się trzymam
15 dni do 13. Półmaratonu Warszawskiego
Tagi: 13 PMW, 13 Półmaraton Warszawski, 40na40, bieganie
Zostaw komentarz