Chwalę się udziałem w bardzo ciekawych warsztatach. Spotkałam znajome oraz nieznane mi do tej pory blogerki, co zawsze jest atutem tego typu imprez. Jednak najważniejsze jest to, że miałam możliwość spróbowania ogromnej ilości połączeń win z potrawami. Po takim spotkaniu jestem utwierdzona w przekonaniu, że nie jest obojętne jakie wino podamy do naszego dania. Czasami pasuje do niego kilka win, ale każde z tych połączeń daje odmienny efekt smakowy.

Wina alzackie

Dania przygotowywaliśmy pod kierunkiem Tomka Jakubiaka.

Tomek Jakubiak

A były to potrawy niecodzienne dla mnie:

Przegrzebki podane na musie winno-jabłkowym z solą selerową

Krewetki duszone w białym winie i pomidorach z domową tortillą kukurydzianą

Muszle Wenus duszone w białym winie z kiełbasą chorizo, pikantną papryką i serem Manchiego

Gicze cielęce duszone z gruszką, szalotką w białym winie i demiglas cielęcym podane z sałatką polane winegretem z orzechów laskowych i pomidorów

Kiełbasa jagnięca z białą fasolą, papryką i boczniakami

Niestety, nie udało nam się pozostać do deseru. Zapewne był równie wspaniały jak wszystkie te potrawy.

Tomasz PrangeWina do potraw proponował nam Tomasz Prange, redaktor naczelny magazynu „Wino”.

Mi najbardziej pasowały połączenia: do przegrzebek Pinot Blanc 2007 (Jean-Louis et Fabienne Mann) oraz Sylvaner Cuvee Precieuse 2003 (Pierre Frick); a do krewetek Muscat 2006 (Meyer-Fonne). I właśnie to ostatnie wino zostało moim hitem wieczoru i smakowało mi również pite samo, bez potrawy.

A teraz już oddaję głos Jankowi, który więcej opowie o winach alzackich prezentowanych na tym spotkaniu.

Zastanawiam się jak rozpocząć całość. Z jednej strony chciałbym napisać, że nie przypuszczałem, że wina białe naprawdę mogą mi smakować a z drugiej strony, miałem okazję odkryć wina francuskie. Dlaczego takie rozpoczęcie? Otóż mamy raczej południowe spojrzenie i Włochy są tym krajem, który jest nam bliski – stąd najczęściej wybieraliśmy wina włoskie bądź hiszpańskie. Także udając się na degustację win, chyba odruchowo udawałem się w stronę win z południa Europy oraz Nowego Świata. Jakoś też chyba pseudo-ideologicznie, nie interesowaliśmy się winami francuskimi – zawsze jawiły mi się jako wina ciężkie, taniczne, poważne… Jawiły się jako wina, które konieczne trzeba pić do posiłku. Dodatkowo wina białe… też nie były moim towarzyszem. Jeśli trzeba było, to przede wszystkim Chardonnay i nic więcej…

Wczorajszy wieczór win alzackich, zmienił mój sposób myślenia. Przyznam także, że wiele obiecywałem sobie z wczorajszego wieczoru – wiedziałem, że nie będzie tam innych win, jak tylko alzackie.

Idąc na spotkanie, zdawałem sobie sprawę, że będę degustował szczep, który odkryłem w zeszłym roku, i który stał się moim osobistym „małym odkryciem roku” –  ten szczep to Gewurztraminer. Łagodne wino, fantastyczna barwa (słomkowo-żółta, złotawa – jak na mężczyzne, to i tak mi nieźle poszło z tymi kolorami), zapach… Same pozytywy i jeszcze bez spróbowania… A aromaty? Miód, masło, róże, fiołki, cytrusy, marakuja… Dla mnie rewelacja!

Wina alzackie

Bardzo pozytywnie odebrałem Rieslinga, po którego de facto, samemu w sklepie bym nie sięgnął. A tutaj: eleganckie wino, smaki owoców, delikatny aromat. Klasa! I choć nie jestem jakoś wielkim amatorem ryb czy skorupiaków, to Riesling wydaje mi się winem, które generalnie będzie pasowało do większości dań. Trudno, w tym przypadku, przestrzelić w doborze wina do konkretnego dania – Riesling generalnie powinien pasować do wszystkiego. Jestem też w stanie pić go w trakcie czytania książki czy oglądania meczu piłkarskiego. Wino, które samo w sobie jest bardzo dobre. I o to chodzi!

Największe wrażenie zrobił na mnie jednak Muscat. Fantastyczny aromat, niesamowita głębia – smak i aromat winogron. On przywitał nas na wstępie i już wtedy wiedziałem, że w winach białych jest olbrzymi potencjał, którego nawet nie próbowałem odkryć! Niesamowity szczep

Owszem, były testowane inne szczepy takie jak Pinot Noir (jedyne czerwone!), Pinot Gris czy Sylvaner, ale nie zrobiły one na mnie aż takiego wrażenia, jak te opisywane powyżej

To co dla mnie najważniejsze, to to, że taki wieczór jak wczorajszy, pokazał mi wiele rzeczy: wina białe są naprawdę dobre a Francja to nie tylko poważne wina regionu Bordeaux. Teraz Alzacja jawi mi się jako bardzo ciekawe (i dobre!) wina białe, które można bardzo dobrze połączyć z konkretnymi daniami. Niewątpliwie do takowych wniosków doszedłem dzięki prowadzącemu część winiarską – Tomasz Prange w niesamowity sposób dzielił się wskazówkami i swoją wiedzą.

Dostałem również wino pamiątkę-motywatora (wiem, że jestem nudny z moim bieganiem, ale nie byłbym sobą, gdybym tego nie napisał). Ta pamiątka to Muscat z winnicy, której właścicielem jest Bernard Haegelin -> Muscat Grand Cru Pfingstberg 2005. Szczególne wino na równie szczególną okazję. Butelkę mogę otworzyć dopiero wtedy, gdy ukończę półmaraton. Liczę, że uda mi się to zrobić pod koniec marca, po Półmaratonie Warszawskim

Alzacjo, dziękuję Ci za wspólny wieczór

i do zobaczenia następnym razem!

Tagi: