Nie jestem specjalistką od karmelu. Wręcz przeciwnie, miałam wiele nieudanych prób. Dlatego pomyślałam, że podzielę się swoją nową wiedzą z tymi, którzy mają podobny problem z karmelem.
Pierwszy całkowicie udany karmel przyrządziłam podczas wspólnego gotowania z szefem kuchni Knorra, Piotrem Murawskim. Od tego czasu wiem, że teoria o zakazie mieszania karmelu jest mitem. W oparciu o swoje doświadczenia mogę to potwierdzić. Do niedawna, robiąc karmel, nie dotykałam się do niego podczas gotowania, tylko grzecznie czekałam – jak we wszystkich książkach i programach telewizyjnych każą. Czekałam… a karmel i tak się krystalizował, a na koniec przypalał. Dziś karmel już mi wychodzi. Kto chce wiedzieć w jaki sposób, zapraszam do lektury 🙂



Karmel dla opornych

  • cukier
  • woda

Cukier wsyp do rondla. Zalej wodą. Jeśli dopiero zaczynasz przygodę z karmelem, niech woda sięga ponad warstwę cukru – to bezpieczniejsza metoda. Zapomnij o 2 łyżkach wody z tradycyjnych przepisów i daj więcej. Dokładnie wymieszaj (najlepiej drewnianą łyżką, bo plastik topi się w wysokiej temperaturze) i postaw na średnim ogniu. Mieszaj dalej, aż cukier całkowicie się rozpuści w wodzie. Dopóki karmel nie wrze, możesz mieszać bezpiecznie. Potem już nie ma takiej potrzeby, możesz odłożyć łyżkę.
Teraz uważnie obserwuj, bo płyn zacznie ciemnieć. Kiedy będzie miał potrzebny Ci kolor, zdejmij go z ognia i użyj. Pamiętaj, że karmel jest BARDZO gorący. Nie próbuj, dopóki nie ostygnie! Jasnozłoty karmel jest dość słodki. Ciemnobrązowy jest już mocno palony, traci słodycz i staje się gorzki. Ty decydujesz jaki poziom słodyczy i jaki kolor jest Ci potrzebny.
Ja zrobiłam witraż w różnych kolorach. Ułożyłam na blacie matę silikonową i co pewien czas nalewałam na nią wzory z karmelu, który z każdą chwilą na ogniu stawał się coraz ciemniejszy. Część witrażu użyłam potem jako korony do czekoladowej chmury Nigelli.
A niewielki kawałek spożyłam natychmiast po zastygnięciu, z krakersem i serem ricotta (zdjęcie na dole).

Tagi: