Maraton Warszawski

ukończony, ja zadowolony – czego chcieć więcej?! Wniosków, bo kilka mi się nasuwa. Niestety są to raczej wnioski smutne, ale za to budujące. Sama relacja z biegu nie będzie klasyczną relacją z dojścia na start, poszczególnych kilometrów biegów, myśli biegających wraz ze mną itd. Będą to spostrzeżenia wynikające z niedzielnego biegu i ew. sugerowane konieczne zmiany

maraton-janka-1

Śniadanie maratońskie

Jeśli chodzi o sam bieg, to nie trafiłem z dniem. Chodzi o, jak się to mawia’ „mój dzień” czy „dyspozycja dnia”. Czułem się ciężko i miałem to odczucie już na pierwszych kilkuset metrach. Co zawiniło? Wydaje mi się, że śniadanie. Choć zjadłem je na 3h przed zawodami (tak jak zawsze: 2 kajzerki z dżemem plus cafe latte), to miałem uczucie ciężkości na żołądku. Dodatkowo od trzeciego, do osiemnastego kilometra trzymała mnie obustronna kolka. Wiecie jak się biega z kolką… i to po obu stronach… Coś muszę zmienić – wybór pada na cafe latte. Myślę,  że mleko jest zbyt ciężkie i będę próbował zamienić poranne latte na espresso

maraton-janka-2

Energia

Na 28km odcięło mnie energetycznie. Dosłownie na kilku krokach! Najpierw całe ciało mi się usztywniło, aby po chwili sflaczeć. Skończyły się zapasy energii. W sumie było to do przewidzenia, że coś takiego będzie miało w końcu miejsce, ale nie spodziewałem się, że stanie się to w takiej inwazyjnej formie! Musiałem się zatrzymać, schylić głowę, zjeść na szybko żel przewidziany na 32km i przejść kilka kroków, aby rozruszać ciało. Tempo biegu spadło o jakieś 18-20 sekund na każdym kilometrze. Wróciła kolka, która trzymała mnie już prawie do samego końca… Na trasie, do wspomnianego odcięcia, zjadłem trzy żele energetyczne (9, 17 i 24km). Może za mało…? W sumie miałem ich na bieg łącznie pięć i myślę, że to odpowiednia liczba – jeden żel co 8km. Gdyby ktoś się chciał zapytać o dietę maratońską, to miała ona miejsce. Poniedziałek – środa białka, czwartek – sobota wyłącznie węglowodany. Ile? Jadłem po 600g makaronu dziennie i oczywiście solidnie się nawadniałem pijąc 4-5 litrów płynów dziennie

dsc_0605

Zbyt szybkie rozpoczęcie

Kolejna moja teoria, to zbyt szybkie rozpoczęcie biegu. Miałem biec w tempie 5:30/km. Pierwszy kilometr w miarę OK, bo w tempie 5:29. Ale kolejne wychodziły po 5:24-5:27. Jeden wyszedł nawet w 5:05, inny w 5:15. Półmetek minąłem o 1:40 wcześniej, niż powinienem. Generalnie tempo szarpane, każdy kilometr inny, choć poszczególne „piątki” wychodzą równo. Wszystko fajnie, ale to maraton. On nie wybacza. Zebrał on swoje żniwo w dalszej części biegu, o czym pisałem w powyższym akapicie, a także na 33km, gdzie również, z powodu kolki, musiałem się na chwilę zatrzymać

2016-09-28-09-40-16

Finisz

To akurat lubię i czuję się w tym mocny. Sił może nie być w nogach, ale serce mówi, że „jak nie teraz, to kiedy?!”.  Ostatnie 250-300 metrów było szalenie mocno, ale… okazało się, że można mocniej! Dlaczego? Za siatką odgradzającą finiszujących od publiczności, ze swoją dziewczyną, stał Tomek, który pomagał mi w treningach rok temu. Jego dziewczyna wypatrzyła mnie finiszującego i Tomek zaczął biec równolegle ze mną z okrzykami motywującymi. Wiecie jak to jest – jak Was ktoś pogania, to człowiek wyłącza myślenie i leci co sił. Tym sposobem „urwałem” kolejne kilkanaście sekund 🙂

maraton-janka-6

Siła

Silne nogi i silny korpus, to podstawa w bieganiu. Nogi były OK, tutaj jest dobrze – byłem 11 dni w Tatrach i to okazało się być dobrym ruchem. Czego zabrakło? Ćwiczeń siłowych, które dawniej robiłem w domu. Pompki, grzbiety, brzuszki, hantelki czy core stability. Od połowy czerwca, z różnych przyczyn, przestałem je robić. Ale do nich wracam, bo chcę biegać jeszcze prędzej! I nie być tak wygiętym, jak na zdjęciu powyżej…

maraton-janka-5

Tyle z moich przemyśleń. Jest życiówka poprawiona o jakieś 14 minut, w stosunku do Maratonu Warszawskiego z roku 2014. Z samego startu jestem zadowolony, wino pomaratońskie już zostało wypite 🙂 Nauka, mam nadzieję, nie pójdzie w las. Wierzę, że zebrane doświadczenie zaprocentuje w przyszłości

maraton-janka-3

Olbrzymią pomocą podczas biegu był dla mnie Sebastian, który pomagał mi w tym roku z treningami. Sebastian biegł ze mną ostatnie 11km – motywował, podawał wodę na punktach odświeżania, a nawet… biegł z litrową butelką, którą wziąłem od jednej z wolontariuszek. Sebastian – olbrzymie podziękowania! Za wszystko, za bieg i za cenne uwagi (już via Skype) o panice, chaosie i konieczności bawienia się w bieganie, a nie traktowanie tego w sposób niesamowicie mnie spinający. Biorę te uwagi ze sobą na przyszłe sezony i kolejne biegi. I gonię Cię z moim wynikami 😉

maraton-janka-4

Przydałoby się teraz jakieś motywujące słowo zakończenia, może jakieś podsumowanie całości… Mam takie!

„W rzeczy samej, my maratończycy, jesteśmy inni niż pozostali ludzie. Jeśli chcesz coś wygrać – biegnij na 100 metrów. Jeśli chcesz czegoś doświadczyć – przebiegnij maraton.” – Emil Zatopek vel „Czeska Lokomotywa”

Tagi: , ,